Jakieś wakacje wróciły do wspomnień...
Postrzępione myśli przepływały bez mojej woli przeze mnie. A wśród nich i taka, żeby rzucić to wszystko i gdzieś wyjechać, niechby na przysłowiowy koniec świata. Odciąć się od siebie, od tych wszystkich interesów, które nagle wydały mi się tak zachłanne, bezwzględne, brutalne, że aż mnie to zdumiało , że dotąd nie czułam, jak wsysają mnie w siebie, oddalając od pewności, że to jeszcze ja. Wyjechać, koniecznie wyjechać, ta myśl zaczęła mnie drążyć coraz głębiej, jakby dotykając jakiejś niezabliźnionej rany. Uprzytomniłam sobie, skąd ten nagły piekący ból, jakbym zapomniała już, że myśli bolą, muszą boleć, jeśli zdolni jesteśmy przebić się do tych najskrytszych, przywalonych przez ten codzienne nawarstwiający się w nas muł.