Wiecie każdy czasem potrzebuje z kims porozmawiać, potrzebuje tej szczerej rozmowy z osobą, która nie spojrzy na ciebie krzywo, gdy będziesz mówiła jej o wszystkim co ci leży na sercu, tylko uśmiechnie się pocieszjąco i wysłucha cię uważnie pozwalając ci się wyżalić. Naszła mnie dzisiaj ochota na taką rozmowe i stwierdziłam, że tak naprawdę nie ma wokół mnie zbyt wielu osób z którymi mogłabym porozmawiać na każdy temat, którym mogłabym powiedzieć o wszystkim. Które nie oceniałyby mnie i nie krytykowały tylko akceptowały taką jaką jestem. Tak jak już mówiłam takich osób miałam niewiele, na palcach jednej ręki mogłabym ich policzyć. Z czasem liczba przyjaciół zmniejszyła się, chociaż prawdę mówiąc nie wiem dlaczego. Oddaliłysmy się od siebie i chyba ta przestrzeń jaka powstała między nami już jest nie do pokonania, przynajmniej tak mi się wydaje. Obie zmieniłyśmy się, obie mamy już inne poglądy na niektóre sprawy i co najważniejsze nie mamy już dla siebie tyle czasu co kiedyś. Kiedyś byłyśmy prawie jak siostry, teraz już nie wiem czy jesteśmy chociaż przyjaciółkami. Szczerze brakuje mi jej, ale nie moge nic sama naprawić. To wymaga również wysiłku z jej strony. Tylko czy ona też chce odzyskać to co kiedyś nas łączyło? Najgorsze jest to, że nie wiem...
Niby mogłabym porozmawiać z siostrą, albo z mamą, ale jakoś nie mogę. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale mam przeczucie, że one nie są osobami z którymi chciałabym porozmawiać. Potrzebuje kogoś z zewnątrz, kogoś komu mogłabym zaufać. musze mieć pewność, że to o czym rozmawiamy nigdy nie dojdzie do osób trzecich. Niestety nigdy tego nie można być pewnym. Na swojej drodze spotkałam osoby, którym wystarczyła tylko jedna kłutnia by już wszystkie sekrety wyszły na jaw. Dlatego teraz mam pewne obawy przed powierzeniem komu kolwiek jakiegoś sekretu. Niby najlepsi przyjaciele wiedzą o mnie dużo, przynajmniej tak się im wydaje, ale tak na prawdę nie mają zielonego pojęcia o niektórych sprawach...
Wczoraj babka od historii złapała mnie na ściąganiu na sprawdzianie, trochę głupio wyszło, no ale nic nie cofnę przecież czasu i tego nie zmienię. Jakoś nie bardzo się przejęłam tym -w przeciwieństwie do innych osób - że potargała mój sprawdzian.
Zdam go ustnie w poniedziałek i bedzie po sprawie.
On znowu do mnie napisał, powiedział, że chce się spotkać. Nie mam pojęcia co sobie myśli, szczególnie po tym jak napisał mi, że lepiej by było gdybyśmy zostali tylko znajomymi. Ok, zaakceptowałam taki stan rzeczy i przyzwyczaiłam się do tego, bo tak w sumie to chyba nigdy go nie kochałam, może na początku mi się podobał, ale nigdy nie była to miłość. Dlatego pewnie mu odmówiłam, powiedziałam, że nie mam czasu się spotkać - akurat to powiedziałam zgodnie z prawdą, bo naprawdę nie mogę. Chyba powinnam mu wszystko wytłumaczyć, żeby chłopak nie robił sobie Bóg wie jakich nadziei, bo nic z tego nie wyjdzie. Umówię się z nim któregoś dnia i wszystko mu wyjaśnię. Mam nadzieję, że zrozumie.
pa ;*