mętlik w głowie. sprawy prywatne, uczucia po odejście osób, których twórczość była moją inspiracją do życia, problemy innych, niezrozumienie w domu, chwile radości, minuty płaczu, godziny zawieszenia pomiędzy. zabijam czas ale to bez sensu. po chwlach bezmyślności przychodzą godziny rozmyślań. noc staje się krótka przez scenariusze pisane myślami przed snem , przez wiarę w nie mimo świadomości ich niemożliwości. za krótki sen, bezwiedne funkcjonowanie, zero motywacji, pokłady lenistwa i bezsilności.. czasami tak trudno być sobą we własnym życiu. dlatego dla reszty świata uszykowane mamy maski, które zakładamy adekwatnie do sytuacji by nie robić innym przykrości swoją myślową nieobecnością. ale czy to jest sposób na przetrwanie? czy potrzeba jeszcze czegoś więcej?