Pamiętam to zdjęcie, jedyne które zrobiłam po tygodniowej głodówce.
I pamiętam ile dostałam wtedy komplementów i gratulacji, i że w ogóle wow.
A tak serio, chyba z pół godziny pozowałam tak, żeby wyjść jak najlepiej.
Nawet ustawiałam się pod różnymi kątami, bokiem, przodem, tak śmak i jeszcze inaczej.
I ta da!
A najlepsze jest to, że nigdy tak nie wyglądałam :D
Dobra poza+dobre światło= wow bejbe jesteś chuda *o*
Na tamtym zdjęciu ważyłam coś koło 62 kg, aktualnie waga pokazuje 68-69 kg i w sumie z własnych obserwacji wynika, że prezentuję się szczuplej niż wtedy.
Taka rada, coby nie sugerować się wagą (szczególnie kiedy mieścimy się "w normie") bo możemy ważyć mało, a być całe w tłuszczyku, albo ważyć nawet teoretycznie za dużo, ale mieć mięśnie i wyglądać sexy.
Tak, wiem. Praca nad mięśniami zajmuje więcej czasu niż schudnięcie na diecie.
Ale skoro chudnięcie i tak ma nie dawać zadowalającego efektu, to po co?
Lepiej chyba pouczyć sie nieco cierpliwości i powoli dążyć do naprawdę dobrych efektów, co nie?