Panna D. się trochę zatraciła. I chyba zaczyna od nowa. Wszystko.
Winna jestem kilka odpowiedzi co do niektórych, bo w minionym czasie trochę je zaniedbałam. Nie wiem czy jest sens, bynajmniej, jakikolwiek prowadzić rozmowy z ludźmi. Zaprzestałam ich na czas nieokreślony, bo mam wrażenie, że zbyt wiele chciałam dać innym. Zapomniałam tylko o sobie. O sobie i swoim wnętrzu. Ja też potrzebuję pomocy. Nigdzie, do tej pory jej nie znalazłam. Żadnego zrozumienia, tylko błahe współczucia.
Przytyłam, tak- wyglądam jak pasztet z dwukilogramowym bagażem, który ciąży na mnie od kilku dni.
Każdą godzinę spędzam w samotności, nikt o nic nie pyta, nikogo to nie obchodzi. Jedyny moment integracji nastąpił o godzinie 17:14 dokładnie, dnia dzisiejszego, kiedy wparowałam do lekarza ze smętną miną i byłam zmuszona wysłuchiwać pierdolenia mojej matki. Nie miało najmniejszego sensu, więc przejęłam pałeczkę i ostatecznie wyłożyłam kilka kwestii na stół. Mniej istotnych, rzecz jasna. Chociażby brak miesiączkowania od X czasu. Po półgodzinnym pierdoleniu w zasadzie o niczym, dostałam skierowania na 11 badań i psychologa. To zabawne, bo po co psycholog, skoro już i tak postawiono przede mną psychiatrę.
Nieistotne. Jak zwykle.