To był zdecydowanie jeden z gorszych dni w moim życiu.
Jeszcze nigdy nie okaleczyłam się tak bardzo. Nie było minuty, w której bym nie płakała.
Chowałam się w swoim pokoju, z desperacji weszłam nawet do szafy, żeby uciec- to nic nie dało.
Byłam w sklepie, nawet tam leciały mi łzy, ale pocieszałam się faktem, że być może sylwester jakimś cudem będzie udany. Nic bardziej mylnego.
Kiedy dowiadujesz się, że nie spędzisz go z osobą, która dała Ci sens wstania z łóżka, która dała Ci ten szczery i jakże niespotykany uśmiech, choć na ten krótki, świąteczny okres... Tracisz wszystko. Zatracasz się. Krzyczysz. Ale nie masz wystarczająco sił prosić o czyjąkolwiek pomoc.
Potrzebuję Was. Bardziej niż kiedykolwiek.
Bilans? Zupa i pół naleśnika. Ech.