Wstałam, zeszłam. Awantura, płacz.
Wszyscy płakali. Wszyscy wytykali mi moje błędy, straszyli szpitalem,
zniszczyli plany na sylwestra... Dlaczego nie mogą wyjść z tego jebanego
domu na jeden dzień?! Dlaczego nie mogą zrobić nic dla mnie?!
Dlaczego nie wiem już na czym stoję? Dlaczego skalpel od dziadka jest taki
tępy, że każda rana na ciele rysuje się dłużej i boleśniej? Nie powinno tak być.
Boli, wszystko boli.
Jem coraz mniej, dzisiaj nic nie włożyłam do ust, a wiem, że powinnam.
Gdyby tylko opuścili ten dom na jeden dzień, na sylwestra... Chociaż raz...
Mam dość, idę się dalej ciąć, a później wracam do matur z chemii...