- Jesteś dla niej opryskliwa. Skończ, Lexi Eleno - powiedział Jules.
- Nie możesz mi już rozkazywać. Danielowi też nikt nie może, więc będę wdzięczna jeśli oboje ze mnie zejdziecie.
- Postaw się w mojej sytuacji - kontynuowała Olenna. - Co być ty czuła, gdyby Roy co noc upijał się z kimś? W dzień zajmował się swoimi sprawami i nie miał dla ciebie i dziecka czasu?
Wywróciłam oczami i czekałam aż Olenna łaskawie skończy z moimi włosami. Póki co dalej była w fazie rozczesywania. Do tego zaczyna sobie tworzyć jakieś historie. Jeśli Roy robi coś co mi się nie podoba to rozmawiam z nim i mówię jakie są moje oczekiwania. Nie nagabuję innych, żeby odwalali za mnie czarną robotę.
- Daniel idzie z nami - wyjawiłam. - Wcale z tobą nie zostanie. Nie chciał ci o tym wcześniej powiedzieć, bo wiedział, że będziesz go przekonywać do zmiany zdania.
Olenna zamarła. Jules od razu odłożył księgę i usiadł na łóżku, żeby się nam przyglądać. Bałam się, że kobieta mnie zaraz zabije chociaż nie jestem niczemu winna. To Daniel podjął samodzielnie decyzję. Nawet nie dziwię mu się, że chce walczyć. Do tego został stworzony. On to robi dla swojej rodziny. Chce, żeby żyli w spokoju i nie musieli obawiać się każdej nocy ataku aniołów, którzy mogą znaleźć sposób, aby tutaj wejść. Poza tym wszyscy silniejsi idą walczyć. Tylko tak mamy szanse.
- Nie musiałaś jej o tym mówić - westchnął Roy, który szedł do komnaty. - To nie twoja sprawa. Pójdziesz do wszystkich kobiet, których wkrótce opuszczą mężczyźni?
- Nie. Chciałam tylko uświadomić Olennie, że Daniel nie jest uwiązany jej nogi. Skoro chce walczyć to nikt mu tego nie zabroni. Czy ty chcesz, żebym tam poszła?! - zapytałam, ale nie mogłam się doczekać na odpowiedź. - Mowę ci odjęło?
- Oczywiście, że nie chcę - odpowiedział po chwili.
- Ale dobrze wiesz, że was nie zostawię. Jesteśmy wojownikami i gdy jest okazja do walki nigdy nie uciekamy. Wszyscy, których poprosiliśmy o pomoc zgodzili się. Chociaż każdy ma rodzinę.
Roy zabrał od Olenny szczotkę i sam zaczął czesać moje włosy. Kobieta usiadła obok Julesa i wyglądała na zrozpaczoną. Trudno. Mogła nie wychodzić przed szereg i siedzieć cicho. Ona tak naprawdę nic nie znaczy. Nie należy do rady i nawet zbytnio się nie udziela. Trenuje, bo Daniel jej kazał, ale pewnie tego też by nie robiła, gdyby nie on. Jest miła i lubię ją, jednak to nie wystarczy. Od pewnego czasu zachowuje się jak jakaś sierota. Może to przez śmierć Barnabasa? W końcu był jej ojcem. Może mówić, że go nie kochała, ale ja wiem swoje.
Nie możemy zabrać Olenny ze sobą do świata śmiertelników. Jest za słaba, żeby z nami walczyć, a my nie chcemy mieć kuli u nogi. Do tego Daniel chce, żeby została z ich córką. W razie czego straci tylko ojca, z którym i tak nie jest za blisko. Może dlatego się tak od niej separuje? Woli, aby nie przyzwyczaiła się do niego, bo będzie mniej cierpieć jak zginie. My wszyscy mamy świadomość, że to może być misja samobójcza. Nawet ja mogę umrzeć. Osierocę Williama... Jednak nie mogłabym żyć spokojnie, gdyby w MOJEJ wojnie walczyli inni wojownicy. Roya nawet nie proszę, żeby odpuścił, bo wiem, że to niemożliwe. W razie czego to Aurora ma zająć się moim synem. Ona nie idzie z nami. Zostaje tutaj, aby sprawować władzę z pomocą Juliette i Kyliana.
- Lexi Eleno... Musimy już iść - powiedział Roy.
Spojrzałam w lustro. Wyglądałam cudowanie. Nie wiem jak Roy upiął moje włosy i skąd to umie, ale może to robić częściej. Wyglądam tak... inaczej. Może teraz Królestwo Śmierci weźmie mnie na poważnie. Zresztą nie mają większego wyjścia. Nie jestem Katherine, która interesowała się ich buntami. Jeśli im źle to niech wracają skąd przyszli.
- Musisz najpierw wyjść przed pałac - oznajmił Jules i wstał z łóżka.
- Świetnie - mruknęłam pod nosem.
Roy chwycił moją dłoń i wyszliśmy z komnaty jako pierwsi. Dobrze, że mnie trzymał, bo po drodze do schodów potknęłam się trzy razy. Nie potrafię chodzić w tej wymyślnej sukience. Mogli mi wcześniej kazać poćwiczyć. Na szczęście mój książę zniósł mnie ze schodów i nie musiałam się na nich męczyć. Za nami szedł jeszcze Jules. Olenna najwyraźniej została w naszej komnacie, żeby rozpaczać.
Wszyscy czekali na mnie przed wyjściem z pałacu. Daniel był ubrany w pasujący do mojej sukienki... garnitur (czy coś do niego podobnego), ale najwyraźniej bardzo źle się w tym czuł. Aurora i Andrew mieli raczej stroje tradycyjne Królestwa Cieni. Wyglądali równie idiotycznie co my. Roy mógł wyjść w normalnym garniturze. Idzie z nami tylko dlatego, że jest moim... narzeczonym. Kiedyś po pijaku wygadałam Danielowi, że mi się oświadczył, a ja go nie odrzuciłam tylko kazałam jeszcze trochę poczekać. Wtedy mój braciszek również pijany powiedział o tym Katherine i Matthewowi. Musiałam założyć pierścionek. Nie przeszkadza mi to, ale od razu zaznaczyłam, że nie mam zamiaru ustalać daty ślubu na przyszły miesiąc czy rok. Zgodzili się nie ingerować. Jednak przez to, iż jest moim narzeczonym musi występować cały czas ze mną.
- Zaczynajmy ten pieprzony teatrzyk - powiedział zdenerwowany Andrew.