photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 LUTEGO 2017

Labirynt cz.80.1

             Odkąd usłyszałam co zaplanował Alex i Matthew to nie mogłam być trzeźwa. Nie potrafiłam tego przyswoić i zaakceptować. Wiedziałam, że mają rację, ale dla wielu ludzi to może być ostatnia podróż. Pewnie to zrozumieją. Przecież walczyli całe życie i jeszcze nie zdążyli przywyknąć do spokoju. Jednakże wywalczyłam coś podczas negocjacji. Nie wyruszymy bez przygotowania. Wyszkolimy porządnie armię i damy im najlepsze zbroje oraz broń.

                Dzieci i kobiety w ciąży oraz niektóre matki już mieszkają w Królestwie Cieni. Dziś przybywa reszta. Przygotowaliśmy dla nich domy i miejsca pracy. Pomieścimy się tutaj, ale to może być trudne. Mężczyźni mogą się stać konfliktowi. Będą mieszkać pomiędzy wojownikami, którzy zabijali ich rodziny. Na szczęście porozumieliśmy się z Consuelo, które przyjęło w swoje kręgi kilku mieszkańców Królestwa Cieni i wszyscy będą nadzorować przeróżne miejsca i zakątki.

- Masz ich przywitać - warknął Jules, gdy wiązał mi gorset. - A śmierdzisz wódą.

                Katherine naciskała, abym z Danielem założyła tradycyjne stroje Królestwa Śmierci, bo to przecież ich będziemy reprezentować przed radą. Nie chciałam, żeby to matka pomagała mi się ubierać, bo nie zniosłabym jej kazań o odpowiedzialności. Roy poszedł wziąć prysznic. To on rano znalazł mnie kompletnie pijaną w piwnicy i chyba się wkurwił. Porządnie. Najpierw zabrał mnie na morderczy trening i wcale nie był wyrozumiały. Później był seks, ale mimo to nadal nie byłam do końca trzeźwa.

                Daniel miał na tyle rozumu, aby nie upijać się przed tak ważnym dniem. Cholera... Przecież jestem ich królową. Powinnam dawać im przykład i pokazać, że mogą mi zaufać. Zamiast tego wyglądam jak gówno. Oni mają mnie wziąć na poważnie? Muszę przynajmniej postarać się wyglądać poważnie. Będzie trudno, ale cóż& Czego nie robi się dla swoich ludzi? Których na dobrą sprawę w ogóle nie znam. Matka tylko mówiła, że byli bardzo wybredni. Nie pozwoli im rządzić.

- Musisz coś zrobić z moimi włosami - mruknęłam patrząc w lustro.

                Próbowałam zrobić coś z worami pod oczami, ale to nie było możliwe. Wyglądałam... choro. Do tego te cholerne włosy. Jules spiął je na czubku głowy trzema spinkami. Nawet nie zdążyły dobrze wyschnąć. Sama mogę tylko się dusić przy sznurowaniu tego pieprzonego gorsetu. Nie wiem dlaczego zgodziłam się to ubrać. Mam nadzieję, że będę przynajmniej zjawiskowo wyglądać. Póki co wolę odwrócić wzrok.

- Zajmę się twoimi włosami - usłyszałam kobiecy głos za plecami. - Mogę?

                Odwróciłam się na tyle ile pozwolił mi Jules. To wystarczyło, żeby zobaczyć Olennę, która stała w drzwiach.

- Możesz - odpowiedziałam wracając wzrokiem do lustra. - Na pewno zrobisz to lepiej niż Jules.

                Jules prychnął i chyba skończył wiązać mój gorset. Poprawił jeszcze suknię i podsunął mi buty. Zwykłe czarne szpilki. Niezbyt wysokie. Pewnie nawet nie będzie ich widać. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to moje piersi. To idiotyczne wdzianko nieźle je uwydatniło. Chyba jedne plus. Chociaż jest drugi. Moja talia. Nóg i tyłka nie widać, ale chyba jakoś to przeżyję.

                Z łazienki wyszedł Roy. Miał na sobie jakieś znoszone spodnie. Miał mokre włosy, a woda spływała na jego nagą klatkę piersiową. W tym momencie Olenna zaczęła czesać moje włosy. Była niezmiernie delikatna. Mam tylko nadzieję, że się pośpieszy.

                Roy stanął przede mną i zmierzył mnie wzrokiem. Szczególną uwagę skupił na moim biuście. Przy twarzy trochę się skrzywił. Nie dziwię się ani trochę. Ponownie zniknął w łazience i wrócił po chwili. Miał w ręce mój podkład. Odkręcił go i wziął trochę na palec. Nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego, ale zaczął nakładać papkę pod moje oczy. Nigdy nie widziałam go tak skupionego.

- Masz zamiar się ubrać? Skoro wszyscy się stroją to ty też powinieneś - powiedziałam do Roya, bo nie lubiłam jak milczał.

- Wyjdę nago - mruknął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. - Ty też powinnaś. Nie wiem czy będę miał cierpliwość ściągać ci tą... suknię.

                Zadrżałam. Słyszeć takie słowa z ust Roya to naprawdę coś skomplikowanego. Mam ochotę rozerwać tą szmatę, którą mam na sobie i nie wychodzić z łóżka do końca życia. Marzenia mogę mieć. Teraz to muszę przywitać ludzi, których w ogóle nie znam. Okiełznać ich... Pomóc się im zadomowić... Dlaczego ja?! Nie wiem czego chcą ci ludzie. Są dla mnie obcy.

- Ubierz się - warknęłam i odepchnęłam go od siebie.

                Olenna czesała moje włosy, a Roy poszedł się chyba przebrać. Jules leżał na moim łóżku i przeglądał księgę, którą aktualnie czytałam. Zapewne zna ją na pamięć, ale nie ma czym zająć rąk. Mógłby sobie iść. Nie pogardziłabym chwilą spokoju.

- Chcę porozmawiać z tobą o Danielu - odezwała się Olenna. - A raczej o tym jak często razem pijecie. On ma rodzinę... Nadia go potrzebuję. Chcę, żeby był częściej z nami, ale mając towarzysza do upijania się nie jest to możliwe.

- Mogę zrobić ci listę rzeczy, które ja chcę, a są one niemożliwe - burknęłam.

 

                Dziwię się, że aż tak późno przyszła do mnie z pretensjami. Piłam z Danielem w każdy wieczór i noc odkąd poznałam plan Alana i Matthewa. Musiałam się do niego psychicznie przygotować. Nie interesowało mnie i nadal nie interesuje fakt, że mój brat ma rodzinę. Jest dorosły i sam może decydować co chce robić po nocach i z kim. Najwyraźniej woli pić z siostrą niż spać ze swoją kobietą. Chyba nie jest pomiędzy nimi dobrze. Chociaż... Ja też odtrącam Roya. W pewnym sensie. Śpię z nim. Często, ale nie w nocy.