photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 19 LUTEGO 2017

Tylko ty cz.54.2

- Dostaniesz sprzęt, którego potrzebujesz - poinformowałam Davida. - Mają tutaj wszystko. Zaraz ktoś przyjdzie po ciebie, a ja pójdę porozmawiać z Marco. Musi wiedzieć co się dzieje.

- Powinnaś jechać do szpitala - mruknął. - Twój ojciec się wścieknie, bo znów narażasz swoje życie.

- Ta praca sama w sobie jest niebezpieczna. Mój ojciec zrozumie. Matka prawdopodobnie do końca cię znienawidzi, więc lepiej jak nigdy jej nie poznasz. Nawet przez przypadek.

- Nie powiem, że mnie to cieszy.

             Po Davida przyszedł jeden z ochroniarzy i zabrał go, żeby mógł skompletować swój sprzęt. Niby jeszcze nie znaleźli bomby, ale byliśmy pewni, że gdzieś jest. Cały dom został już przeszukany, więc przenieśli się do ogrodu. Zaraz im pomożemy. Tylko porozmawiam z Marco. Mam nadzieję, że nie zacznie panikować i zachowa zimną krew.

             Uwolniłam się od sanitariuszy i zignorowałam ochroniarza, który mówił, że ojciec chce się ze mną skontaktować. Nie miałam czasu z nim rozmawiać. Kazałam przekazać mu, że zadzwonię później. Pewnie już wie, że jestem ranna. Na pewno się wkurzył, że jego zabezpieczenia zostały pokonane. Nie wiem co teraz zrobi, ale znając życie to nie pozwoli nam tutaj zostać.

             Już miałam schodzić do piwnicy, ale usłyszałam, że coś się dzieje. Coś wywołało zamieszanie i musiałam dowiedzieć się co. Dlatego od razu wróciłam do salonu. Wyjrzałam przed rozbite okna i zobaczyłam jak ochrona ciągnie kogoś w stronę domu. Weszli do pomieszczenia i położyli na panelach jakiegoś człowieka. Nie żył. Prawdopodobnie nie widzieli tego na dworze, bo jest już dość ciemno. Jednak nikt nie miał wątpliwości, że strzału w głowę nie przeżył.

- Wkoło domu są snajperzy i nie mam pojęcia dlaczego strzelają do naszych ludzi - powiedział jeden z ochroniarzy.

- Ktoś jeszcze nie żyje? - zapytałam zaniepokojona.

- Nie. Strzelcy nie są zbyt dokładni i większość chybiła albo tylko drasnęła tych, którzy szukali bomby.

- Zabierzcie wszystkich z ogrodu. W tej chwili.

             Wybiegłam z salonu i miałam nadzieję, że moje polecenie zostanie spełnione. Sama musiałam zająć się czymś innym. Po pierwsze& Wiedziałam już, gdzie jest bomba. Ludziom na zewnątrz najwidoczniej nie podobało się, że szukał jej ktoś inny niż David. Dlatego kazałam wszystkim się oddalić.

             Wpadłam do gabinetu  i od razu podeszłam do sejfu. Wyciągnęłam rękawiczkę i klucze. Muszę dostać się do pokoju ojca i zabrać sprzęt. Chcieli snajperów? Dostaną jednego, ale porządnego. Nie pozwolę zabijać moich ludzi. Niewinni nie powinni ponowić winy za kogoś grzechy i mam zamiar dopilnować sprawiedliwości.

             Z gabinetu wybiegłam w stronę piwnicy. Byłam zdenerwowana. Miałam tylko nadzieję, że uda mi się otworzyć te drzwi. To nie było proste zadanie, zwłaszcza, gdy byłam tak cholernie wkurzona. Musiało mi się udać.

- Freya - zwołał za mną David, który zjawił się znikąd. - Co zamierzasz zrobić?

             Zbiegłam ze schodów, dopiero na dale się zatrzymałam i odwróciłam, żeby na niego popatrzyć. Miał na sobie jakiś dziwny kostium i trzymał w rękach kask, ale nie pytałam o to. Zapewne jest potrzebny podczas rozbrajania bomby.

- Zamierzam wybić ich jak kaczki i nie wybijesz mi tego z głowy - odpowiedziałam i poszłam przed siebie. - A teraz idź do ogrodu. Bomba jest pomieszczeniu matki na narzędzia do grzebania w ziemi.

- Skąd to wiesz? Przecież nikt jej nie znalazł.

- Zaufaj mi. Zaczęli strzelać do ludzi, którzy szukali bomby w ogrodzie. Jedyne miejsce, w którym może być to ta cholerna szopa. Tam każdy mógł dostać się niezauważony przy takim zamieszaniu.

- Muszę mieć z tobą kontakt...

- Dobrze, już dobrze. Odwróć się i poczekaj chwilę. Pod żadnym pozorem mi nie przerywaj póki nie skończę. W przeciwnym razie będziemy mieć kłopoty.

             David wywrócił oczami, ale ostatecznie stanął tyłem do mnie i drzwi, które musiałam otworzyć. Nie mógł wiedzieć jak to robię. On byłby w stanie wszystko zapamiętać. Jest inteligentny i takie coś nie stanowiłoby problemu.

             Otwierałam drzwi ze spokojem i opanowaniem, żeby przypadkiem się nie pomylić. Na szczęście wszystko pamiętałam i za drugim razem to było bardziej oczywiste. Jeszcze kilka razy i dojdę do wprawy, a wtedy nawet nie będę się bać ewentualnego błędu.

- Zapraszam do królestwa mojego ojca - powiedziałam do Davida, gdy otworzyłam drzwi.