photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 19 LUTEGO 2017

Tylko ty cz.54.1

     Wywróciłam oczami, bo nie rozumiałam Davida. Po co im się wystawia? Niech w końcu zacznie zachowywać się jak dorosły człowiek. Tak, MORTO chce jego i nikogo już to nie dziwi. Musimy współpracować, żeby sobie z nimi poradzić. Nie stać nas na to, aby się rozdzielać i działać na własną rękę skoro działamy w tej samej drużynie.

- Nie poja... - zaczęłam, ale przerwałam, gdy zabrzęczała komórką, którą David miał w kieszeni spodni.

             David po chwili zadumy wyciągnął telefon. Przez jakiś czas przyglądał mu się zdenerwowany aż w końcu podał mi go. Momentalnie zrobił się biały jak kartka i aż zaczęłam się bać, że straci przytomność. Nie wiedziałam także czy chcę przeczytać tą wiadomość skoro tak na nią zareagował. Jednak nie miałam wyjścia. Muszę wiedzieć co dzieje się w moim domu i temu zapobiec.

Będziesz miał okazję się wykazać. Zostawiliśmy dla Ciebie małą niespodziankę i mam nadzieję, że przejdziesz przez nasz test. Szkoda by było tak pięknej rodzinki.

             Przez chwilę chyba nie oddychałam. Nie miałam pojęcia czego dotyczy ta wiadomość, ale już się bałam. Miałam czego. Ci ludzie są niebezpieczni, a David bez wątpienia ma coś z nimi wspólnego.

- Lepiej się wytłumacz póki mam ochotę tego słuchać - warknęłam w stronę Davida.

             Teraz byłam wściekła. Mój strach przerodził się w zdenerwowanie. David coś ukrywał chociaż dobrze wiedział, że akurat mi i mojemu ojcu może zaufać. Prowadzimy jego sprawę, wypruwamy sobie żyły, żeby był bezpieczny, a on nawet nie potrafi się odwdzięczyć.

-  Nie zgodziłem się na nic  - powiedział zdenerwowany. - To oni mi grożą i chcą, abym do nich dołączył. Planowali zemstę przez te wszystkie lata, gdy byli w więzieniu. Uważają, że należy się im pomoc z mojej strony skoro przerzedziłem ich szeregi. Cały czas odmawiałem i nie dałem się zastraszyć, ale mówili, że zmienię zdanie. Dowiedzieli się, że byłem żołnierzem i miałem całkiem dobre wyniki. Zmienili zdanie co do swojej zemsty i uznali, że wolą mnie niż rozlew krwi, który nie da im żadnych konkretnych korzyści. Obiecali, że zrobią mi test, aby przekonać się jak jestem dobry. Chyba  w tej chwili właśnie sprawdzają ile jestem wart. Jeśli okaże się, że niewiele to umrzemy wszyscy. Dlatego musimy spróbować was jakoś stąd wyciągnąć.

             Miałam tak wiele pytań, ale w tej chwili nie mieliśmy na nie czasu. To co powiedział David było niepokojące. Jaki test? Skoro dopiero teraz dostał wiadomość to znaczy, że coś dopiero się zacznie. On wygląda jakby wiedział o co chodzi.

- Nikt nie może stąd wyjść - westchnęłam. - Dom nadal jest otoczony i wątpię, że uda się nam kogokolwiek wywieźć. Ty się uspokój i powiedz mi co musimy zrobić.

- Nie rozumiesz... Oni chcą mnie sprawdzić. Zobaczyć czy moje mocne strony naprawdę są mocne. Wiesz kim byłem. Snajperem. Jednak zdecydowanie większe zasługi miałem jako saper. Potrafię rozbroić praktycznie każdy ładunek wybuchowy. Znam materiały, z których są one robione. Wiem jak wygląda mechanizm tworzenia bomby. Wiesz skąd? Bo potrafię je robić. Nawet nie wiesz co mogę stworzyć. Nie wyobrażasz sobie tego jak moja wiedza jest niebezpieczna.

- David, przestań! - krzyknęłam. - Później opowiesz mi historię swojego życia. Powiedz co się dzieje, bo musimy coś z tym zrobić.

- Nie my, ja.

             Uderzyłam go w twarz. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i dałam upust emocjom. Powinien już dawno domyślić się, że nie pozwolę go zostawić na pastwę losu. Pierwszy raz od bardzo dawna straciłam granicę i krzyczałam.

- Czego mam, kurwa, szukać?! - warknęłam. - Jeszcze nie zauważyłeś, że zależy mi na tobie? Nigdy nie zostaniesz sam.

- Bomby - odrzekł ochrypniętym głosem. - Wnieśli tutaj bombę i oczekują, że ją rozbroję. W przeciwnym razie wysadzą nas wszystkich. Nie chcę narażać ciebie, swojej rodziny ani nikogo innego.

             Spojrzałam na policjanta, który nadal stał w salonie i przyglądał się nam. Na szczęście zrozumiał aluzję. Od razu pobiegł do wyjścia i mam nadzieję, że zaczną szukać tej bomby. To da nam trochę czasu na przygotowanie się.

- Nikt stąd nie może wyjść - powiedziałam. - Oni na to nie pozwolą. Zniszczą każdy transport, co oznacza, że ten dom jest najbezpieczniejszy dla nas wszystkich. Zaufaj mi. Wszystko zorganizuję.

             Wzięłam telefon, który leżał na stole i zadzwoniłam do szefa ochrony. Wyjaśniłam mu sytuacje, aby mógł zorganizować pracę swoich ludzi. Powiedział, że podstawi do garażu jakąś furgonetkę. Gdyby David nie mógł rozbroić bomby i zrobiłoby się gorąco to będą próbowali za wszelką cenę nas wywieźć. Zawsze warto jest mieć plan B.

             Szef ochrony także uparł się, że trzeba przynajmniej powierzchownie opatrzyć nasze rany. Ciekawe skąd o nich wiedział. Chociaż... On musi wiedzieć o wszystkim i mieć oczy wkoło głowy. W końcu mój ojciec mu zaufał.

 

             Sanitariusze weszli do domu i od razu przystąpili do działania. Stwierdzili, że moja rana na ramieniu nie jest poważna. Nawet zbytnio nie krwawiła. Nie wiem jak to możliwe, ale pocisk po prostu nie powodował jakiegoś większego zniszczenia. Nie miałam zamiaru się tym przejmować. Ważne, że mogę dalej funkcjonować bez większego dyskomfortu. Dali mi jakieś lekarstwa na ból, opatrzyli czoło i byłam jak nowa. Prawie. Nie zgodziłam się na to, żeby mi wyciągali pocisk w tej chwil. Nie było na to czasu.