Do naszej komnaty wpakował się Alex i Matthew. Wyglądali na porządnie zakręconych i podekscytowanych. Znów wpadli na jakiś super genialny pomysł? Nie dziwię się. Codziennie jakiś mają, a żaden nie ma sensu.
Cóż... Gdy podeszli bliżej nas wyczułam alkohol i już wiem dlaczego wydawali mi się tacy dziwni jak weszli. Teraz jestem już pewna, że przyszli z jakimś genialnie pijackim pomysłem. Nie mam co do tego żadnych złudzeń.
Alex usiadł na łóżku, a Matthew dotoczył się do krzesła. Oboje jeszcze wymienili spojrzenia i ponownie zaczęli się śmiać. Powoli zaczęło mnie to już męczyć.
- Zanim otworzyliśmy butelkę rozmawialiśmy na temat... zaistniałej sytuacji - zaczął Matthew zabawnie gestykulując. - Otóż musimy sprowadzić tu Królestwo Śmierci. Szybko. Jutro jeśli otrzymamy zgodę Aurory i Andrewa zlecimy prace mające na celu zagospodarować puste tereny. Jednak dzieci i kobiety w ciąży chcemy wcześniej zabrać do nas. Nie możemy sobie pozwalać na utratę ludzi.
- To już wiem. Może powiecie mi coś co mnie zaskoczy? - spytałam i uniosłam brew, żeby pokazać swoje zdenerwowanie.
- Cóż... - odezwał się Alex. - Jak już kiedyś słusznie zauważyłaś, że nie możemy się przed nimi chować. Dlatego uważam... Musimy po prostu przenieść się do świata śmiertelników, żeby z nimi walczyć.
- Nie zostawię dziecka. To w ogóle nie wchodzi w grę!
Powinnam się cieszyć, że mogę tam wrócić, ale niebezpieczeństwo jest ogromne. Zwłaszcza dla Williama. Nie będę ryzykować. Wolę się pomęczyć w Królestwie Cieni i wychować swojego syna. Gdy dorośnie to on zdecyduje, gdzie chce żyć. Jednak oni nie będą na mnie czekać. Chcą walczyć. Teraz.
- Nie musisz nikogo zostawiać. Mam plan i... mam nadzieję, że jednak pójdziesz z nami walczyć. Twoja potęga jest nam potrzebna.
Zaczęłam krążyć po komnacie. Cholera jasna! Nie chcę tego słuchać. William jest zagrożony w świecie śmiertelników i nic tego nie zmieni. Nie interesuje mnie to jakie mam umiejętności i jak potężna jestem. Przecież ja nawet nie potrafię za dobrze walczyć. Nie przydam im się tam, bo ich osłabię. Nie dość, że będą walczyć to jeszcze osłaniać mnie.
- Rzucisz zaklęcie - kontynuował Alex. - Jesteś niezależna od aniołów, więc zadziała. Otoczysz dom, w którym wcześniej mieszkaliście, potężną osłoną. Ty będziesz decydować kto może przez nią przejść.
- I to jest takie proste? Poczaruję i już? - spytałam z kpiną w głosie, bo wszystko wydawało mi się takie nieprawdopodobne.
- Oh, kochanie... - westchnął Matthew. - Alex ma naprawdę świetny plan. Tylko może wyjaśni go szczegółowo jak już wytrzeźwieje. Magia jest zbyt skomplikowana, żeby opowiadać o niej w tym stanie.
- Uważam, że muszę się iść upić. Przepraszam na minutkę.
Nie mogłam znieść tego na trzeźwo. To po prostu całkowicie nie możliwe. Chciałam wrócić do świata śmiertelników. Bardziej niż ktokolwiek może to sobie wyobrazić. Jednak, gdy nadarza się do tego okazja to po prostu tchórzę. Nie& To chyba nie jest odpowiednie słowo. Nie boję się walczyć. Mogę nawet umrzeć. Po prostu myślę o Williamie. On jest zagrożony. Chcę, żeby moje dziecko żyło dłużej ode mnie. Będę go chronić do końca życia.
Wyszłam z komnaty i przez chwilę nie wiedziałam co z sobą zrobić. Ostatecznie postanowiłam zejść do piwnicy i tam pochodzić między półkami z alkoholem. Muszę się upić, bo nie ogarnę. Matthewowi i Alexowi chyba też przegrzały się mózgi. To jest Królestwo Cieni. Tutaj wszystko jest skomplikowane. Dlatego chcę się wyprowadzić. Jeśli pokonamy aniołów i wywalczymy jakimś cudem dla siebie wole życie to nie wrócę tutaj. Nikt mnie do tego nie zmusi.
Przez chwilę chciałam zrezygnować z pomysłu upicia się, ale gdy weszłam do pomieszczenia wypełnionego wszelkiego rodzaju alkoholem to wiedziałam czego chcę. Zaczęłam oglądać butelki i zastanawiałam się na co mam ochotę. Jest tu dużo dobrego, ale ja w tej chwili potrzebuję coś bardzo mocnego. Muszę się upić.
- Polecam ostatnią półkę pod drzwiami - usłyszałam.
Odwróciłam się do tyłu i napotkałam wzrok Daniela. Stał oparty o ścianę, wyraźnie podpity. Trzymał w ręce butelkę z najmocniejszym trunkiem w Królestwie Cieni. To właśnie jego mi polecił. Cóż... Skoro on już się tym uraczył to nie będę gorsza.
Zabrałam z półki jedną butelkę, otworzyłam ją i wypiłam kilka łyków. Gardło paliło mnie niemiłosiernie, ale da się znieść. Ciekawiło mnie dlaczego mój brat postanowił się urżnąć w trupa, bo najwyraźniej do tego dąży. W tym pomieszczeniu powinni zrobić łóżko dla takich jak my. Dziwię się, że Daniel jeszcze na to nie wpadł. Przecież przebywa tu częściej niż ze swoją rodziną.
- Dlaczego pijesz? - spytałam brata.
- Nikt na trzeźwo nie zniesie planu Alexa i Matthewa. Nawet ty - odpowiedział spokojnie i oparł się o ścianę.
- Nie mogli podać mi więcej szczegółów, bo byli już porządnie nawaleni. Obawiam się, że jutro jeszcze tutaj wrócę.
Usiadłam na ziemi pod ścianą. Trzymałam się blisko regału z alkoholem, który aktualnie piłam. Nie miałam najmniejszego zamiaru stąd wychodzić. Na pewno nie o własnych siłach.