Położyłam się na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ślub... Tego chce? Wiedząc jak burzliwy jest nasz związek mam naprawdę wiele wątpliwości. Małżeństwo w Królestwie Cieni lub Śmierci jest świętością. Można je zawrzeć tylko raz. Z osobą, z którą łączy nas takie zobowiązanie nie możemy się rozwieść. Musimy być z nią do końca życia. Nawet jeśli się rozstaniemy i zamieszkamy osobno to wzbudzimy niezadowolenie i skandal na wielką skalę. Ślub biorą tylko osoby całkowicie pewne swojej miłości i tego, że wytrzymają całe życie z jedną osobą.
Nadaję się do małżeństwa? Czy nie jestem za młoda? Przecież pierwszy lepszy kryzys z Royem sprawił, że poszłam do łóżka z innym. On być może jest gotowy, bo szalał przez tysiące lat i w końcu nadszedł czas na ustatkowanie się. Nie wiem czy jestem odpowiedną kobietą do tego rodzaju zobowiązań. Nie powiedziałam ,,tak", ponieważ nie jestem pewna i muszę wszystko przemyśleć. Wiem, że zaniepokoiłam go swoim zachowaniem, ale powinien mnie zrozumieć.
- Będziesz w stanie poczekać na moją decyzję? - spytałam, gdy Nathan usiadł na łóżku i zaczął gładzić mnie po włosach.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział natychmiast. - Nie śpiesz się. Chcę, żebyś była gotowa i podjęła tą decyzję zgodnie z sumieniem.
- Nawet jeśli zajmie mi to kilka miesięcy?
- Możesz zgodzić się nawet za kilka lat, a ja będę czekać. Ślub to poważna sprawa i zdajesz sobie z tego sprawę. Poprosiłem cię o rękę, żeby ci pokazać, że ja jestem już na to gotowy. Nie oczekuję od ciebie tego samego.
Położyłam się na plecach i próbowałam wyczytać coś z jego twarzy. Nie był zdenerwowany, rozczarowany czy zrozpaczony. Po prostu mnie rozumiał. Trafiłam na najlepszego mężczyznę na świecie. On wie wszystko. Zawsze stara się wyjaśnić mi każde wątpliwości. Myśli trzeźwo i nie ulega tak łatwo emocjom. Wiem, że pracował na to naprawdę wiele lat. Też może kiedyś opanuję do perfekcji jego sztukę.
Nathan położył się obok mnie i przez kilka minut patrzyliśmy sobie w oczy. Brakowało mi takich zwykłych gestów. Ostatnio znów zaczęliśmy się od siebie oddalać, ale chyba to pokonaliśmy. Nie potrafię się przystosować. Znów chcę być naiwną nastolatką.
- Wrócimy tam, Lexi Eleno - powiedział Roy. - Alex nad czymś pracuje. On także zdaje sobie sprawę, że sprowadzenie tutaj Królestwa Śmierci nie załatwi naszych problemów. Porozmawia z nami dopiero jak będzie miał gotowy plan.
- Nie chcę teraz o tym myśleć. Muszę zająć się stanem obecnym. W końcu mam zasiąść na tronie... Nie mogę ignorować obowiązków jakie się z tym wiążą.
- Czyli się zgadzasz?! - usłyszałam podekscytowany głos Julesa z balkonu.
Co on tam jeszcze robił? Nie musi podsłuchiwać naszych rozmów. Poza tym od początku pewnie wiedział, że się zgodzę. Wychował mnie i dobrze wie jak działa mój mózg. Jules to jedyna osoba, która przyjrzała mnie na wylot. Nawet Roy tyle o mnie nie wie.
- Możesz wyjść, do cholery?! - spytałam Julesa zdenerwowana i usiadłam w pozycji siedzącej.
- Już się zwijam. Muszę powiedzieć Danielowi, że przegrał zakład.
- CO?!
Jules mi nie odpowiedział tylko wyszedł. Jednak domyśliłam się o co chodzi. Założył się z Danielem o to czy zgodzę się zostać królową. Taki stary, a nigdy nie zmądrzeje. Nie będę tego więcej komentować. Niech robią co chcą i zakładają się o co chcą.
Ponownie położyłam się na łóżku i przybliżyłam do Roya. Położyłam rękę na jego policzku i patrzyłam mu w oczy. Kocham go. Do teraz nie wierzę, że go mam.
- Chcesz mieć więcej dzieci? - zaciekawiłam się.
- Jeśli będziesz chciała to ja też. Uszczęśliwianie cię jest moim zadaniem.
- Chcę mieć dużą rodzinę. Jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno. William nie będzie naszym jedynym dzieckiem. Obiecuję ci to.
Naprawdę chcę mieć dużą rodzinę. Odkąd urodziłam Williama pojawiła się we mnie myśl o tym jak będę szczęśliwa mając dzieci i Roya. Oboje będziemy spełnieni jak nigdy dotąd. Nie urodziłam się po to, aby być niesamowitą wojowniczką i królową. Jestem tutaj, żeby pokonać aniołów i zacząć tworzyć nową rasę wojowników. Wolnych od ich wpływów.
Usłyszałam pukanie do drzwi i z początku chciałam je zignorować, ale ktoś nie odpuszczał. Chyba wiedział, że jesteśmy w środku. Jednak skoro aż tak bardzo się dobija to pewnie ma ważną sprawę. Z Royem podnieśliśmy się do pozycji siedzących i popatrzyliśmy na siebie. W końcu on poszedł otworzyć drzwi, a ja podeszłam do łóżeczka, żeby sprawdzić czy William śpi.