photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 LUTEGO 2017

Tylko ty cz.53.1

      Nie mogłam pozwolić sobie, żeby jakiś bandyta przejął nade mną kontrolę. Nie widziałam jego twarzy, ale już wiedziałam, że jest okropna. Wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię to zaraz odstrzeli mi głowę albo zrobi coś jeszcze gorszego. Dlatego postanowiłam go zaskoczyć. Gdy był już wystarczająco blisko mnie to kopnięciem wytrąciłam mu broń z ręki. Wypadła i leżała gdzieś na ziemi. On oczywiście nie pozostał mi dłużny. Rzucił się na mnie i wylądowaliśmy na ścianie. Szybko go od siebie odepchnęłam, bo nie starał się zbytnio mnie obezwładnić. Pewnie pomyślał, że taka sierota nie potrafi się obronić i poradzić sobie z takim dzikiem jak on. Chyba się trochę przeliczył. Pewnie nie wie, że książki nie ocenia się po okładce, a ludzi po wyglądzie.

             Wiedziałam, że szybko opadnę z sił, więc musiałam znaleźć sposób, aby obezwładnić tego mężczyznę. Zrobiłam to co najłatwiejsze. Po prostu podniosłam z ziemi broń i walnęłam go w głowę. Na szczęście na tyle mocno, aby stracił przytomność.

             Gdy miałam swój problem już z głowy to zobaczyłam co dzieje się z drugim włamywaczem. Nie zdziwiłam się jak zobaczyłam, że toczy pojedynek na spojrzenia z Davidem. Oboje mierzyli w siebie i pewnie w końcu któryś zdenerwuje się i wystrzeli. Nie mogłam ryzykować, że ktoś straci życie. Nawet ten bandyta. Wolę, żeby był żywy i mógł nam coś ciekawego powiedzieć. Dlatego podjęłam decyzję.

             Wykorzystałam to, że bandyta stał tyłem do mnie. Wycelowałam w niego. Nie starałam się trafić w miejsce, które spowoduje natychmiastową śmierć. Domyślałam się, że także ma na sobie kamizelkę i dlatego nie został ranny po pierwszym strzale w jego stronę. Wydaje mi się, że dostał w rękę, ale chyba od Davida, który zrobił wejście smoka i od razu do wszystkich strzelał.

             Wycelowałam i strzeliłam. Trafiłam idealnie w kolano. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jak bardzo musiało to boleć. Na szczęście dzięki temu mieliśmy problem z głowy. Teraz tylko trzeba było ich całkowicie obezwładnić. Musiałam także iść do piwnicy i włączyć światło, a raczej jakiś awaryjny tryb. Po raz kolejny przekonuję się, że mania ojca na punkcie bezpieczeństwa jest przydatna. Oczywiście do domu i tak się włamali, ale żadne zabezpieczenia nie zatrzymają tak dużej grupy osób, która pewnie planowała ten włam przez dłuższy czas.

- Pilnuj ich - powiedziałam do Davida. - Idę włączyć prąd.

             Zabrałam pistolet i poszłam przed siebie. Gdy nie kierowała mną już adrenalina to poczułam jak bardzo boli mnie ręka. Teoretycznie to pierwszy raz ktoś mnie postrzelił. Ostatniego razu nawet za dobrze nie pamiętam, bo w sumie to nie czułam bólu.

             Wszystko wskazywało na to, że w domu nie ma już nikogo więcej. Oczywiście jeśli chodzi o nieproszonych gości. Słyszałam zbliżające się w oddali syreny radiowozów i karetek pogotowia. W porę. Akurat przyjadą po wszystkim.

             Spokojnie zeszłam do piwnicy. Słyszałam głos Marco, który mówił coś po Włosku. Zignorowałam ich. Od razu poszłam do składziku, gdzie mogłam włączyć zasilanie awaryjne. Gdy to zrobiłam to odetchnęłam z ulgą. Dobrze, że słuchałam ojca i zapamiętałam wszystko co mówił mi o tym domu. Teraz ta wiedza bardzo mi się przydała. Dziękuję tato.

             Ściągnęłam okulary noktowizyjne, bo na razie ich nie potrzebowałam. Wątpię, że ktoś ponownie wyłączy prąd. Mam dość niespodzianek i adrenaliny na dziś. Dobrze, że skończyłam tylko z kulką w ramieniu, a nie w głowie. Gdyby nasi goście byli lepszymi strzelcami to nawet kamizelka nie uratowałaby mi życia. Na szczęście okazali się beznadziejni.

             Zacisnęłam rękę na krwawiącym ramieniu i przeklęłam pod nosem. To naprawdę boli. Nie powinnam narzekać, ale za pierwszym razem chyba mi wolno... Muszę się z tym wszystkim oswoić, ale to może później. Teraz powinnam iść zobaczyć co u tych, którzy musieli się ukrywać. Powinnam im powiedzieć, że już po wszystkim i nie ma się czego bać.

             Przeszłam do pokoju zabaw dla dzieci, gdzie wszyscy siedzieli. David trzymał na rękach swoją najmłodszą córkę, która chyba usnęła, a reszta dzieci się bawiła. Lisa siedziała na krześle obok biurka i wyglądała na nieźle zmordowaną. Pewnie ten stres musiał odbić się na jej zdrowiu.

- Freya! - krzyknęła nagle Lisa. - Santa Madonna. Ty krwawisz! Co ci się stało?

- Nic - mruknęłam.  - To tylko draśnięcie. 

             Córka Davida obudziła się i rozkojarzona popatrzyła wkoło siebie. Chyba nie do końca rozumiała co się z nią dzieje. W tej sytuacji było mi najbardziej żal dzieci, które nic nie rozumiały, ale bały się, bo wiedziały, że dzieje się coś złego. Była jeszcze Rose. Niby dużo wie, ale jest jeszcze młoda i niewiele rozumie. Nie powinna być świadkiem takich sytuacji. Jest na to za młoda i już za wiele złego doświadczyła, żeby dalej w tym uczestniczyć.

             Marco posadził córkę na krześle i podszedł do mnie. Chciał chyba oglądnąć moją ranę, ale nie pozwoliłam mu na to. On nie może nic zrobić poza przyglądaniem się i współczuciem mi.

- Zostańcie tu jeszcze chwilę - poprosiłam.

             Chciałam wyjść, ale nie było mi to dane. Gdy tylko się odwróciłam to zobaczyłam zamaskowanego mężczyznę kila metrów dalej. Trzymał wymierzony we mnie pistolet. Wystraszyłam się nie na żarty. Zresztą nie tylko ja. Dzieci zaczęły krzyczeć, a Marco stał za mną jak wryty. Zrobiłam pół kroku w tył, bo chciałam w niego wejść i jednocześnie trochę go zasłonić. Z tyłu miałam broń. Mógłby ją wyciągnąć i strzelić. Nawet byle jak. Ważne, żeby narobić zamieszania.

 

             Odetchnęłam z ulgą, gdy Marco pojął moją aluzję i powoli wyciągał pistolet zza moich spodni. Mężczyzna w kominiarce powoli zbliżał się do nas. Pewnie chciał, aby jego strzał był celny. Mam nadzieję, że żadnego nie odda. 

Komentarze

blackstones pomylilaś imiona, z tego co wiem to Marco był w piwnicy ze swoja rodziną a nie Dawid.
16/02/2017 7:49:35
wojnaoswiat Racja :D
16/02/2017 22:54:01