photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 LUTEGO 2017

Tylko ty cz.52.2

       David wyszedł z pokoju i rozglądnął się po korytarzu. Zatrzymał wzrok dopiero na mnie. Nie miałam czasu, żeby stać jak słup soli. Rzuciłam mu kamizelkę, a drugą podałam lekarzowi, który czaił się za nim. Nie wiem czy doprowadzę ich do piwnicy bez niespodzianek.

- Co tu się dzieje?! - spytał zaskoczony David ubierając kamizelkę.

- Otoczyli dom - odrzekłam pomagając lekarzowi. - Muszę doprowadzić was do piwnicy.

- Nawet nie myśl, że będę się ukrywać jak pierdolony tchórz! - krzyknął David. - To po mnie przyszli! Pokażę im z kim zadarli.

             Nie podoba mi się to. Nie jestem pewna czy David w tym stanie potrafi celnie strzelać albo się bronić. Widzę jak trzęsą mu się ręce. Może jest najlepszy w tym co robi, ale w tej chwili jego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia.

- Nie patrz tak na mnie - warknął. - Daj mi broń albo sam sobie ją wezmę.

             Z wielkim wahaniem podałam mu pistolet. Skoro tego chce.

- Tylko pamiętaj - zaczęłam. - W tym domu rządzę ja. Jeśli się zapomnisz to przestrzelę ci kolano.

- Oczywiście, proszę pani.

             Nie podobała mi się ta ironia w jego głosie. Chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo w całym domu zgasły światła. Jeszcze tego mi brakowało. Mogłam jakoś temu zaradzić, ale musiałam dotrzeć do gabinetu ojca. Tam było coś więcej niż tylko książki i sejf z kluczykami i rękawiczką.

- Muszę dostać się do gabinetu ojca. Pilnuj swojego lekarza.

             Poszłam przodem, bo David zapewne nie miał pojęcia, gdzie jest gabinet mojego ojca. Serce biło mi jak szalone. Niby w domu panowała cisza i nie było słychać nawet naszych oddechów, ale czułam się zagrożona. Ktoś tu był. Jestem tylko ciekawa jakim cudem się przedarli.

             Doszliśmy do gabinetu, w którym także było ciemno. Na szczęście wiedziałam czego szukam. Nie znałam tego domu jak własną kieszeń póki ojciec nie pokazał mi oficjalnych projektów, których nawet nie widziała matka. Ona nie wie, że Aiden stworzył tutaj magazyn broni, a raczej swoich wynalazków.

             Podeszłam do ściany, na której były póki  z książkami. Na piątej półce od dołu za wielką encyklopedią był podświetlany czytnik. Wpisałam czterocyfrowy kod, który na szczęście pamiętałam i dzięki temu zwolniłam blokadę. Regał tak naprawdę był drzwiami obrotowymi, a za nimi miałam zamiar znaleźć coś przydatnego. Nie miałam czasu tłumaczyć Davidowi, że mój ojciec jest wariatem i kocha tajne pokoje oraz inne udziwnienia.

             W tajnym pokoju na szczęście świeciło się światło, a raczej jedna żarówka po prawej stronie. Nie było zbyt jasno, ale wystarczyło, żebym zobaczyła, gdzie iść.

- Co to jest? - zapytał David, który wszedł za mną. - Twój ojciec jest chory. Trzyma w tym domu więcej broni niż ma armia.

- Przyjeżdżaliśmy do tego domu, gdy byliśmy zagrożeni przez jego pracę. Chciał być przygotowany na wszystko i teraz powinniśmy mu za to dziękować.

             Zabrałam z szafy trzy latarki i okulary noktowizyjne. Teraz przynajmniej żadna ciemność nam nie przeszkodzi.

- Co robimy? 0 zaciekawił się David.

- Musimy sprawdzić dom. Ktoś tutaj jest i chciałabym wiedzieć czego chce. Przy okazji uświadomić mu jeszcze, że na pewno niczego nie dostanie - odrzekłam. - Ty pilnuj swojego lekarza i mi nie przeszkadzaj.

             Opuściliśmy gabinet i wszyscy za mną poszli w stronę salonu. Lekarz świecił latarką, bo nie miał okularów, a my szukaliśmy chyba ducha. Okna były wybite i firanki szalały wprawione w ruch przez wiatr. Poza tym wszystko było w porządku. Teoretycznie. Byłam pewna, że jest tu jakiś intruz. Usłyszałam coś i musiałam to sprawdzić. Sama.

- Zostańcie tutaj - powiedziałam do David. - Sprawdzę kuchnie.

             Najciszej jak potrafiłam zaczęłam iść w stronę kuchni. Dziwiłam się, że jestem aż tak spokojna. Może to znak, że staję się prawdziwą agentką? Nie martwię się o swoje życie, bo wierzę, że mogę się obronić. Ufam sobie i swoim zdolnościom chociaż dawno nie miałam okazji strzelać czy walczyć.

             W kuchni nikogo nie było. Postanowiłam sprawdzić kolejne pomieszczenia. Przeszłam do korytarza i trafiłam na pułapkę. Na samym końcu stał mężczyzna w kominiarce i celował we mnie, a ja w niego. Jednakże czułam za sobą czyjąś obecność. Musiałam coś zrobić, więc chciałam się odwrócić. To był błąd. Od razu ten, który stał z tyłu do mnie strzelił. Na szczęście tylko w rękę. Pewnie widział, że mam na sobie kamizelkę, a chciał mnie rozkojarzyć. Udało mu się.

 

             Wpadłam na ścianę i odruchowo chwyciłam się za bolącą rękę. Jednak szybko pozbierałam się do kupy. Musiałam zareagować, więc to zrobiłam. Zignorowałam ból i wyciągnęłam drugi pistolet, który na szczęście ze sobą wzięłam. Strzeliłam najpierw do tego, który mnie zranił, a kilka sekund później do tego drugiego. Chyba trafiłam, ale nie byłam pewna. Ktoś oddał jeszcze dwa strzały. Nie widziałam kto to był, bo cały czas patrzyłam na jednego z zbliżających się do mnie mężczyzn.