Nie wiedziałam, że walka zwykłym bambusem z zaokrąglonymi (nie zaostrzonymi) końcami jest tak bardzo trudna. Roy uczy mnie tego od miesiąca i nadal uważa, iż nie jestem gotowa na inną broń. Codziennie zaczynamy dzień od biegania i ostrego treningu. Cały czas na mnie krzyczy, poniża i atakuje mimo tego, że nie mam szans się obronić. Czasami po wszystkim nie czuję żadnej części mojego ciała. Jestem tak mokra jakbym wyszła spod prysznica. Zresztą Roy również. Daje mu naprawdę niezły wycisk i powody do nerwów. Jako mój trener jest całkiem innym człowiekiem. Twardym jak cholera. Teraz już wiem o co Katherine miała do niego taki żal. Jej pewnie tego też uczył.
- Skup się, kurwa! - krzyknął Roy atakując mnie.
Zablokowałam jego cios, który był tak mocny, że ledwo utrzymałam się na nogach. Niestety przegapiłam kolejny jego ruch. Podciął mi nogi i runęłam jak długa na ziemię. Uderzyłam twarzą w podłoże i ledwo miałam siłę unieść głowę, żeby wypluć krew, która nagromadziła się w moich ustach.
- Już koniec? - spytałam przewracając się na plecy. - Obawiam się, że nie dojdę do pałacu. Nawet nie mam siły się czołgać. Czy kiedykolwiek zmienimy te pałki na coś innego?
- Gdy uczeń przerośnie mistrza - usłyszałam, ale nie mówił to Roy tylko jakaś kobieta.
Podniosłam głowę i zobaczyłam swoją matkę. Jej mina mówiła sama za siebie. Jak zwykle musiała cytować kogoś wypowiedzi, bo sama nie ma swojego zdania. Typowe dla niej zachowanie. Nawet nie wiem po co tu przyszła. Pewnie kazała Matthewowi zajmować się Williamem, a ona nas szpiegowała.
- Roy nie dzieli się swoją wiedzą z osobami, które nie poznają i nie docenią sztuki walki pałką - powiedziała Katherine i spojrzała na mnie. - Nas katował przez cały rok, ale nie trenował nas z własnej woli. Ciebie wybrał, więc pewnie wierzy, że możesz być lepsza od niego.
- W tej chwili to ja umieram z powodu niedotlenienia mózgu - mruknęłam niezadowolona jej morałami. - Weźcie mnie do łóżka... Nie! Najlepiej do wanny.
- Nie zasługujesz na łaskę... Ale cię kocham, a to zmienia postać rzeczy - odrzekł Roy.
Szybko znalazłam się w jego ramionach, a po drodze wyplułam jeszcze resztę krwi z ust. Uwiesiłam się na szyi Roya i miałam nadzieję, że szybko zniknę z pola widzenia matki. Chyba miałam ochotę na kolejny krok w swoim związku. Do tej pory zrobiliśmy naprawdę wielki postęp. Niedawno nawet go pocałowałam, ale nie tak w policzek. Namiętnie, z uczuciem i bez strachu.
Matka na szczęście poszła nakarmić Williama, który był teraz z Matthewem. Roy zaniósł mnie naszej komnaty, położył na łóżku, a sam poszedł do łazienki. Słyszałam jak włączył wodę i chyba grzebał w szafce. Chciałam spać, ale nie mogłam, bo cała się kleiłam od potu.
Roy usiadł na brzegu łóżka i niepewnie odgarnął włosy z mojej twarzy. Przeszedł mnie miły dreszcz. Położyłam się na plecach i popatrzyłam na niego. Bolało mnie całe ciało, ale to było przyjemne. W końcu czułam, że żyję. Martwiła mnie jeszcze jedna rzecz. Liliana, Theo i Filip. Jak długo jeszcze tu wytrzymają? Cały czas trzymają się na uboczu i już nawet przestali rozmawiać ze mną. Ten świat ich przeraża. Tutaj wszyscy walczą. Oni pewnie nawet nie potrafią się obronić.
- Przestanę cię trenować jeśli nie masz na to siły - powiedział Roy odciągając mnie tym od czarnych myśli. - Nie mogę być... łagodniejszy, bo niczego się nie nauczysz. Dla mnie umiejętność posługiwania się pałką jest świętością.
- Chcę tego bardziej niż możesz sobie wyobrażać. Teraz zanieś mnie do łazienki. Po kąpieli na pewno poczuję się znacznie lepiej.
Wślizgnęłam się mu na kolana i zarzuciłam ręce za szyję. Nie miał wyboru i musiał wstać, żeby zanieść mnie do łazienki. Tam usiadłam na rogu wanny i patrzyłam jak wlewa się do niej woda. Roy dołożył wszelkich starań, aby ta kąpiel była naprawdę relaksująca i ukoiła moje obolałe ciało. Zapach ziół rozchodził się po całym pomieszczeniu. Powoli zaczęłam ściągać swoje ubrania, ale nie szło mi to najlepiej. Nawet nie miałam siły się rozebrać. Świetnie. Teraz Roy na pewno będzie próbował mnie odwieść od treningów z nim.
- Pomóż mi - mruknęłam, gdy nadal nie mogłam uporać się z przepoconą koszulką.
Roy przerażony popatrzył na mnie, ale nie odezwał się tylko zaczął mnie rozbierać. Na pewno czuł jak drżę, gdy jego dłonie dotykają mojego ciała. Nie pamiętam kiedy ostatnio widział mnie nago. Jednak dziś to nie ma dla mnie znaczenia. Nie boję się jego dotyku. On mnie rozgrzewa. Pozytywnie obieram to co robi z moim ciałem.
Weszłam do wanny i cicho jęknęłam, gdy woda okryła moje ciało. Cholera... Jakie to jest przyjemne. Na dodatek podnieca mnie fakt, że Roy jest tutaj i mnie widzi w całej okazałości. Jednak jego twarz nie zdradza żadnych emocji. Nie wiedziałam co teraz czuje i nie mogłam o to zapytać, bo obawiam się kłamstwa. Może nie podoba się mu już moje ciało? Wiele przeszło w ostatnim czasie. Nie wiem czy chciałam bym się teraz o tym dowiedzieć.
- Nie zostaniesz ze mną? - spytałam, gdy Roy zaczął iść w stronę drzwi do naszej komnaty.
- Pójdę do Williama i muszę porozmawiać jeszcze z twoim ojcem. Obiecuję, że wrócę tak szybko jak to możliwe i zrobię wszystko o co mnie poprosisz - odrzekł.