Pomimmo swojej miłości do zimy, te zalążki wiosny pobudziły we mnie apetyt na ciepłe dni.
Kilka dni w samotności, a włąściwie kilka tygodni dobrze na mnie zadziałało. Chyba w końcu od dłuższego czasu opoczywam, wraca stara ja. Czuję, że coś się zmienia. Bo zmiany się szykują. Ale z nimi było tak zawsze - wyprzedzają mnie, a ja choć je zauważam, to reaguje na nie z opóźnieniem. Ale jestem spokojna, coś mi podpowiada, że o dziwo te zmiany, przyniosą coś dobrego, lepszego.
Oby.
what if I loved you till the end?