nie dość, że czlowiek musi przyjść do roboty na szóstą (!) rano, to jeszcze takie niewiarygodne rzeczy się dzieją.
człowiek sobie siedzi przez te bite 8 godzin, nituje te durne listwy, to jeszcze takie rzeczy niewiarygone się dzieją.
w czasie gdy człowiek dostaje maszyną prosto w twarz, w czasie gdy każda listwa zostawia mu szrame na ręce i w czasie
gdy to inny cżłowiek próbuje zabić naszą Adzie ( czyt. człowieka o którym pierwotnie mówiono) wciskając się z impetem w człowieka miejsce pracy - generalnie przez te 8 godzin człowiek rozmyśla.
I dochodzi ten człowieczek do wniosku, że najchętniej spotkałby kolejnego, miłego człowieka, który wziąłby garść tych dwumetrowych listew i przywalił Adzi prosto w głowę. Może wtedy Adzia by zmądrzała.
Albo nie, to głupi pomysł. Niech przyjdzie cała gromada rosłych miłych mężczyzn i niech mnie leją jeden po drugim.
(Nie Waszka - nie mam żadnego fetyszu związanego z listwami!)
Chciałabym zapomnieć o sobocie .. i poniedziałku. Chyba przestałam lubić weekendy.
No, a teraz, gdy każdy wysłuchał już moich marudzeń - zadzieram kiece i lece, kociaki. Na weselicho!