Ostatni wyjazd motorkiem w 2010 roku...
MOK organizował coroczną (właśnie, czym różni się COROCZNY od DOROCZNY, drodzy poloniści?) akcję
pt. "MOKołaje na motorach".
Najśmieszniejsze, że plany pokrzyżował... śnieg:D:D
Zwykle tego dnia bywało sucho i startowało wiele motocykli, tym razem (chyba) 4 motocykle z V2 Classic i samotny jeździec, czyli ja.
Jak się jechało na (oczywiście) letnich, lekko zużytych oponach?
Makabra...
1. Mój garaż, tak jak wielu motocyklistów został zasypany przez innych (bo przecież nie jeździmy w śniegu).
Jak już otworzyłem garaż to trudno było wyjechać przez zaspę tyłem. Przydał się pusty wydech, który
zdmuchnął część śniegu.
2. Podjechać pod górkę (kilka stopni... ) niemożliwe (było dużo świeżego śniegu). Musiałem zejść i prowadzić na 2 biegu.
3. Dojechałem na miejsce (MOK) cały spocony, walcząc o utrzymanie tylnego koła za przednim:D
4. Później pojechaliśmy jako czoło mini pochodu z prezydentem Kowalskim, który zapalił choinkę na rynku.
5. Pół godziny i po akcji. Pojechałem na chwilę do domu (zrobić to zdjęcie). Na Mickiewicza, na zakręcie
wpadłem w poślizg. Tylne koło straciło przyczepność. Przy bardzo małej prędkości jechałem jak Żużlowiec
na zakręcie. Na szczęście nie dopuściłem do szlifu i efektownie się zatrzymałem.
6. Następnie do Kasi na buziaka i go garażu. Po drodze wzbudzałem zainteresowanie, fajne to było.
Podsumowując: Akcja udana ale już nigdy nie wsiądę na motor przy takich warunkach.
Gdyby było sucho to pewnie byłbym wówczas w Włocławku z "Motórzystammi"...