Salugwa podwrunęła do Bociana. Stali chwilę w mnilczeniu.
- Jak tam Salugwa? - Zaczął bocian.
- Kiepsko. Ostatnio nie mam na nic chęci. Powolnie egzystuję. - Odparła Salugwa.
- To nie dobrze, powinnaś zacząć żyć! Ja mam swoją Bocianową, już kilka lat razem żyjemy i jest dobrze. Pisklaki znowu nam się wykluły. Powiem Ci że nie może być chyba lepiej. Moja rada, znajdź jakiegoś Pana Salugwe i załóż rodzine. - Wypowiedziawszy te slowa odleciał.
Salugwa stała przez parę chwil rozmyślając nad slowami Bociana po czy poleciała dalej. Szybując obserwowała istoty zwany "ludźmi", które miały na sobie bardzo dziwne, różno ubarwione futra zwane "swetrami" i w chodzili do metalowych puszek zwanych "autami". Skręciła w stronę lasu. Zatrzymująć się na pobliskim drzewie spotkała Wilgę.
- Jak tam Salugwa? - Zagaił Wilga.
- Kiepsko. Ostatnio nie mam na nic chęci. Powolnie egzystuję. - ponownie odparłą Salugwa.
- Ej, czym się załamujesz? Życie jest piękne! Ja latam gdzie chce, to tu, to tam i jest wspaniale. Raz na jakiś czas obrucę sobie jakąś fajną Wiglę i lecę dalej. Niczym się nie przejmuje. Moja rada, bądź wolna i niczym się nie przejmuj. - Powiedział owe słowa i odleciał.
Salugwa nie ruszyła się z miejsca. Obserwowała odlatującego Wilgę i rozważała jego słowa. Poderwała się z gałęzi drzewa i ponownie poszybowała w nieznane. Porównująć zupełnie dwa punkty widzenia Bociana i Wilgi nie wiedziała już czym jest szczęście. Tym razem usiadła na przewodach telefonicznych obok gołębi. Jeden z nich pofrunął na drogę by zjeść kilka okruszków. Nagle przejechał go samochód.
- Jezus Maria! Współczuję wam przyjaciele gołębie, to wielka strata... - Zaczęła Salugwa.
- Nie przejmuj się. Był wspaniałym towarzyszem, niestety wszystko ma kiedyś swój koniec. Żałuję tylko tego że nie zdąrzyłem się z nim pożegnać... Dlatego ciesz się każdą chwilą i staraj się niczego nie żałować, bo potem może być już za późno. - Odparł gołąb po czym jak pozostali towarzysze Salugwy odleciał.
Salugwa siedziaął przez moment na przewodach telefonicznych. Uroniła łzę po zmarłym gołębiu i odleciała w stronę lasu. Zapadał zmrok, lecąc szukała noclegu. Odnalazła starą wiewiórczą dziuple. Chciała do niej wejść ale jej uwagę zwróciła Sowa, która dumnie siedziała na drzewie.
- Witaj Sowo, jak się masz? - Zaczęła nieśmiało Salugwa.
- Bardzo dobrze. Właśnie zamierzam zorganizować sobie jakieś pożywienie, przynieść Ci trochę?
- Nie dziękuję, wolę moje muchy. Mogę Ci zadać pytanie?
- Pytaj przyjaciółko.
- Czym jest szczęście? Jak je osiągnąć? Spotkałam dzisiaj 3 różne ptaki. Bociana który był szczęśliwy dzięki swojej partnerce, Wilge który latał gdzie chciał i cieszył się wolnością, oraz Gołębia który żyje tak by niczego nie żałować, który z nich ma rację?
Sowa zamyśliła się, spojrzała Salugwie prosto w oczy i powiedziała:
- Każde z nich ma racje. Życie to sztuka wyborów, sama musisz odnaleźć to co daje Ci szczęście. Jeden chce związku, drugi wolności inny zabawy, a jeszcze inny wiedzy. Tylko od Ciebie zależy czy będziesz szczęśliwa. Pomyśl nad tym, postaw sobie cele i dąż do nich. A gdy je osiągniesz, postaw sobie nowe, bo wierz mi... Nie ma nic gorszego niż się spełnić. - Wypowiadając te słowa Sowa odleciała na żer.
Salugwa weszła do starej wiewiórczej dziupli i zasypiając rozmyślała nad tym co może jej dać szczęście i jak to osiągnąć. Po czym znów wróciła do opłakiwania zmarłego gołębia.