photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 CZERWCA 2010

asdfgh

Miotam się. Oscyluję na granicy dobrego i tego gorszego nastroju, stwarzam pozory, balansuję między swoim ja i utkanym z wyobrażeń innych alter ego. Brnę w to, choć czasem czuję, że jednak to nie jest to czego bym oczekiwała. Jest tylko kilka osób, które wiedzą, co tak naprawdę w tej Madzi siedzi i z czego tak właściwie składa się to jej marne życie. Bywają chwilę, że tracę kontakt ze sobą, nie docierają do mnie informacje, chociaż je rozumiem, wiem, że są, ale przemykają przez głowę i wypadają w czasoprzestrzeń, nie zostawiając żadnego śladu w tej bezładnej plątaninie komórek i tkanek. Bujam w obłokach, lawiruję metr nad ziemią, nie czując przywiązania do niczego ziemskiego. poszukując metafizycznego kontaktu i bycia przez chwilę kimś zupełnie innym. Ale tylko przez chwilę, tak by zobaczyć z dystansu, co ta Madzia wyrabia z własnym życiem, z egzystencją, z wegetacją, z bytowaniem, wreszcie tylko i wyłącznie z oddychaniem. I kiedy za kilka godzin przeczytam to raz jeszcze, uderzę głową w biurko i rozpłaczę się nad swoją durnotą i kretynizmem. Bo czy to możliwe, żeby samego siebie nie rozumieć? Robić coś me invito? I jeszcze nad tym ubolewać? Otóż, co widać, można. Ale głupota sama w sobie przecież nie boli. Ewentualne konsekwencje owszem, tylko czy w przypadku mojego niezrozumienia siebie, można oczekiwać okropnych w skutkach konsekwencji dla ludzkości, dla ogółu społeczeństwa? Nie. Spodziewać się tylko mogę kolejnej nocnej, przeryczanej rewolucji, by obudzić się rano i powiedzieć po raz tysięczny: świat jest piękny.

 

Męczę się w szkole, w klasie, w PU, na korytarzu, w autobusie dowożącym mnie do Leszna, na przystanku autobusowym. Duszę się w swoim własnym łóżku na chwilę przed 6:00, dostarczam swojemu organizmowi śmiertelną dawkę wiedzy, ale przez te 11 lat nauki, wytworzyłam tyle przeciwciał dla tego cholerstwa, że łatwo nie będzie. Miewam drgawki na samą myśl o trzech tygodniach i wrednych minach wszystkich NIEŚMIERTELNYCH naszej Alma Mater. I zastanawiam się tylko czy pocałować ich wszystkich tam gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę, czy katować się jeszcze nerwami. Masochistką jestem, to fakt. Ale w tym roku szkolnym chyba mi już wystarczy, ba! wystarczy nawet i na przyszły rok, więc może odpuszczę. A przynajmniej sobie tak postanowię, a czy się uda, się zobaczy. A narzekać będę tak czy siak. I wrzeszczeć: NIEEEE CHCEEE MIIII SIĘĘĘĘ! Ten typ tak ma. Wiecznie niezadowolony z tego co MUSI zrobić.

 

'Nudnego, niewygadanego, banalnego, Broń Boże supermena z dużym sprzętem, może być niespełna rozumu'- Tak zaczynam każdą wizytę na czacie. Po co? Po części, żeby zabić nudę. Ot tak, dla rozrywki, zabicia czasu i odpoczynku. Ale po części również dla znalezienia ciekawych punktów widzenia. Bywa tam około 400-500 osób, tylko nieliczni rozumieją, że moja wiadomość nie ma w sobie nic z prawdy, wcale nie muszą być nudni, wcale nie muszą być banalni, wstawka o supermenie jest po to by automatycznie dać do zrozumienia wszystkim napalonym, że nie tędy droga. I na szczęście zdarzają się ludzie, którzy rozumieją ironię. Inteligentni i błyskotliwi, czasem dziwni, ale zawsze mający w sobie coś co zmienia madziowe myślenie. No tak. Bo każdy z nich ma do powiedzenia co innego, każdy lubi co innego, każdy stara się przekazać nie stan swojego konta, numer ulicy i domu, a tok rozumowania, myślenie w najczystszej postaci. Z wieloma z tych ludzi nadal utrzymuję kontakt, nie wiemy o sobie dużo, żadnych liczb, dat, znamy swoje poglądy i rozmawiamy ze sobą tak, by każdy mógł je uzewnętrznić, przelać wszystko to, co siedzi w jego głowie, bez obawy, że druga osoba nie zrozumie, że wyśmieje, że będzie niezręcznie, bo przecież to nie jest stereotypowe, że helloł, nie wypada. Można wszystko i o wszystkim. Lubię takie rozmowy, bo dają poczucie czegoś metafizycznego. Bez związku z rzeczywistością, z codziennością. Czysta, piękna i przyjemna rozmowa o niczym konkretnym.

 

 

edit: To co powyżej efektem jest mojego niezbyt dobrego nastroju, a zważając na złośliwość Pana Fotobloga dodać nie mogłam. Przeczytawszy raz jeszcze i się nie zachwyciwszy, acz uznawszy, że szkoda byłby tego mojego pisania, pozostawiłam. 

Musiałabym się wziąć za polski, bo wielebne z pewnością Madzię zapyta, musiałabym się wyspać i wreszcie wziąć się w garść. W kuchni oczekuję na mnie góra naczyń do zmywania, góra wszelakich oczekiwań rośnie, z różnych stron. Ale jest weekend. Długi weekend, którego kres już ta pesymistyczna zdzira (patrz. Madzia) dostrzega, acz stara się wmówić sobie, że to tylko jej szalona wyobraźnia. Niech tak zostanie. Wiem, że mam wiele do zrobienia, że wiele rzeczy na mnie czeka, że wielu pewnie nie zdążę zrobić, że wiele z nich zawalę, ale w sumie tak było zawsze, zawsze miałam to przeświadczenie, że jednak nie wyjdzie, że się nie uda. I samo to myślenie doprowadzało mnie do szału, może teraz warto przejść na drugą stronę barykady?

 

Gdybym jeszcze umiał się śmiać

To bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz

Nawet chciałbym uciec stąd

Tylko dokąd, dokąd tu uciekać?

 

Uwierz, gdybym tylko miał broń

Byłbyś pierwszy kogo bym odwiedził z nią

A ty myślisz, że nie mogę nic

Zawsze mogę do gardła skoczyć ci.

Komentarze

waterfalloftime Madziu, ty zawsze jak się pojawisz na pb, zostawiasz po sobie długą notkę. Lubię to :)
06/06/2010 14:13:22
~darnok piękna ciałem i duchem
04/06/2010 20:16:31
~darnok piękna ciałem i duchem <3
04/06/2010 20:15:22
~darnok piękna ciałem i duchem. <3
04/06/2010 20:14:59