Produkuję nadmierną ilość pesymistycznych myśli.
Rozkładam się wewnętrznie. Moje 'ja' dzieli się nie na dwa, pięć, ale na tysiące małych kawałeczków, a każdy z nich boli jak cholera i daje o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Pomarudzę trochę. Internet przyjmie wszystko, wysłucha i nie skomentuje, aj hołp soł.
Chciałabym zwolnić, może gdybym obniżyła tempo swojego oddechu do minimum składanie tego mojego wewnętrznego chaosu zajęłoby mniej czasu i zakończyło się tuż przed niedzielą. Może. Póki co nie idzie najszybciej, a wręcz się wlecze. Uspokajam się tylko tym, że nie można całe życie się śmiać, ze wszystkiego i pomimo wszystko. Jakaś równowaga musi być zachowana, no i mój nastrój musi się podporządkować.
Mam skłonność do urojeń, zwłaszcza tych euforycznych. Daję się ponieść chwili i kiedy coś układa się dobrze przez kilka dni, w moim mniemaniu musi się układać już cały czas. Tak mam, zbyt często wierzę ludziom, zbyt rzadko się kontroluję w tej kwestii, a kiedy przestaję się kontrolować, zaczyna boleć. I choć zdarzyło się to już niezliczoną ilość razy, choć boli to Madzia jest na tyle oporna na wiedzę, że się na własnych błędach nie uczy, mając nadzieję, że kiedyś któreś nieogarnięte zauroczenie się opłaci.
Lubię ten stan, kiedy życie mnie kręci, ludzie są wspaniali, szkoła nie boli a wszystko idzie w sposób, jaki chcę. Każdy lubi. Lubię też kiedy jest po prostu zwyczajnie, lubię nawet kiedy nie do końca rozumiem resztę świata. Do szału doprowadzają mnie jednak takie chwile, kiedy nie rozumiem sama siebie. Kiedy czuję, że jest ze mną nie do końca w porządku, że coś nie gra, ale za cholerę nie wiem dlaczego, nie znam przyczyn, czynników kształtujących. Lepiej się wtedy do mnie nie zbliżać, bo wszystko doprowadza mnie do furii, a już brak zainteresowania szczególnie. Idiotyczne?
Uwielbiam leszczyński dworzec PKS. Różnorodność, w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu. Mieszają się tu uczniowie różnych szkół, babcinki dźwigające siaty z zakupami, menele szukający w koszach nieokreślonego czegoś, różowiutkie plasticzki i charyzmatyczni ludzie, zwykli przeciętni mieszkańcy podleszczyńskich miejscowości, ludzie komiczni i zdołowani, większość z słuchawkami w uszach, z pizzerkami z pobliskiej piekarni, każdy ma swój cel: dom? a może praca? może dziewczyna bądź chłopak?. Każdy ma jakiś życiorys, swoje problemy, każdy ma imię i nazwisko, każdy może o Tobie pomyśleć, co mu się akurat skojarzy i Ty też możesz. I układasz sobie zmyślone historie, szukasz interesującego obiektu i zajmujesz się hipotetycznym rozważaniem jego życia. Ja tak robię, zbyt często chyba, ale lubię to, bo nie muszę myśleć o sobie. Chciałabym czasem wyłączyć siebie i swoje problemy. Nie są one niczym wielkim, w porównaniu z problemami innych ludzi, moje to pikuś, malutka drobinka, która spędza mi sen z powiek. Naprawdę mało wiem o życiu.
Jeśli jeszcze raz Aurelia spyta mnie o moje samopoczucie to ogłaszam wszem i wobec nie zawaham się!