Trudno mi w to uwierzyć. Naprawdę. Już od dawna nie chciało mi się, aż tak bardzo pisać. Chyba moja humanistyczna dusza podjęła walkę z matematycznymi skłonnościami i próbuje je wykorzenić, ale się, mam nadzieję, nie uda. Bo się naprawdę zajarałam. Wiem, dziwne określenie, ale na to po prostu wygląda. Potrafię nad jednym zadaniem siedzieć godzinami i męczyć je i dusić, i obracać, i katować się nim, a i tak mnie to nie zniechęca. Zobaczymy jak długo. Póki co, siły są, chęci są, czas jest i jest przede wszystkim jest czym zabić nudę, która towarzyszy moim leniwym jakby nie było Świętom.
Uczę się kształtować swoją silną wolę. Koniec z podejmowaniem pochopnych decyzji. Czasem jednak trzeba nad czymś się zastanowić. Gdybym wczoraj, leżąc w łóżku, posłuchała swojego szalonego serca, teraz żałowałabym. Jestem tego pewna. Ale mój racjonalny (tylko czasem) rozum powiedział kategoryczne: SPAĆ! Męczyło mnie to przez jakiś czas, zrobić nie zrobić, zrobić nie zrobić no i w czasie zastanawiania się zasnęłam. Na szczęście! Bo dziś rano wyglądało to zupełnie inaczej. Tam gdzie kończy się logika, zaczynają się kobiety i ich porywcze emocje. Co do spania to mam dziwne sny. Znowu. Nie mam pojęcia czym to może być warunkowane. Wydaje mi się, że z moim życiem psychicznym wszystko w porządku, ale... właśnie. Któż może to wiedzieć na pewno.
Ikuś była. Napiłyśmy się świątecznej herbaty, na ciasto nie mogłyśmy patrzeć. 'Pozachwycałyśmy się' (tiaa, to sarkazm w najczystszej postaci') zdjęciami zupełnie nieprzypadkowych osób, rozbolały nas głowy, pomarudziłyśmy i obgadywałyśmy bezczelnie, a co! Nasze połączenie, chyba nie jest do końca normalne, ale za to różnorodne.
-Jak mu było?
-Hmm. Pattison!
-taak! ;p
And every time that I was down
You would always come around
And get my feet back on the ground.