jak boga kocham, gównianość świata przekracza wszelkie granice.
nawet granicę poznania. to wielkie gówno jest poprostu bezdenne i nie do spenetrowania.
i naprawdę mam w dupie ortografię, interpuncję i inne gówna którymi karmi nas ten gówniany świat, łącznie z dyplomatycznym językiem, jakim powinna się posługiwać dama. mam to w dupie z kilku powodów, a najważniejszym jest to, że jestem jeszcze mniej damą niż dyplomatką i na cholerny odwrót.
jestem teraz wulgarna i agresywna i jest mi z tym zajebiście dobrze.
i nie mam zamiaru przepraszać za to, że wyrzyguję teraz całą gorycz, która we mnie siedzi na czymś tak gównianym jak fotoblog i pod tak gównianym nieoddającym nastroju zdjęciem, mojego gównianego autorstwa. i jebie mnie moja durna naburmuszona mina i wielkie policzki, których, jak pragnę zdrowia, bardziej nadąć się chyba nie dało.
oczywiście nie sądzę, że mam prawo lub powód do złości.
ale to też, jak się łatwo domyślić, mam w dupie.
więc jeśli ja mam świat w dupie, to niech on będzie tak miły i ma w dupie mnie!
to tyle.