Pieseł jest radosny, bo nie ma smyczy a są liście. Od kiedy mieszka w Katowicach to połączenie nie jest dla niego rzeczą codzienną.
Macie tak czasem, że wpadacie w 'ciąg skojarzeń'? Mam na myśli takie sytuacje, kiedy np. oglądacie film i coś co powie bohater przypomni wam o jakimś wydarzeniu rodzinnym, przez co wraca wam do głowy ten genialny pomysł na który wtedy wpadliście i tak dalej... Cóż, ja tak miałam dziś. Podesłano mi dziś linka do bloga gdzie napomknięto o filmie 'Myśl jak facet'. W jednej z końcowych scen bohaterka zarzuca facetowi, że jej nie słucha. Zaczęłam się zastanawiać - a czy ja potrafię słuchać? Potrafię wysiedzieć grzecznie na wykładzie półtora godziny i dokładnie zapamiętać, co stara się przekazać wykładowca, ale nie o to chodzi. Czy potrafię słuchać kogoś, kogo lubię, czyje poglądy mnie obchodzą...?
Otóż nie. Zmotywowałam sobie ten wniosek kilkoma przykładami. Kiedy ktoś czymś mi się chwali, mnie od razu wpada do głowy coś, co mi się z tym kojarzy. Przez to, czuję naglącą potrzebę, by natychmiast się tym z tą osobą podzielić, bo wiem, że później zapomnę (albo mam poczucie, że dziwnie będzie nawiązywać do czegoś, o czym rozmawialiśmy dłuższy czas wcześniej). W efekcie przerywam tej osobie i nawijam jak nakręcona katarynka. Mimo, że nie tak samo, to podobnie sprawa się ma z momentem, kiedy ktoś wylewa mi swoje żale. Chcę tę osobę w jakiś sposób wesprzeć więc zaczynam się popisywać albo gadać o śmiesznych głupotach. Robię to zdając sobie sprawę, że osoba pocieszana chce, żebym się zamknęła, lub potrzebuje (nawet, jeżeli nie jest to świadome) jakiejś konkretnej porady. Trzeci przykład - kiedy rozmawiam ze swoją mamą i wymieniamy się informacjami na temat tego, co słychać u tej drugiej zawsze zwracam uwagę na to, co się dzieje lub nie dookoła mnie. I robię to mimo świadomości, że będę miała później wyrzuty sumienia.
Chyba zawsze zdawałam sobie z tego sprawę, ale też od zawsze staram się sobie tego nie wyrzucać. Bo co ja mogę na to poradzić? Mogę mentalnie zalepiać sobie gębę taśmą izolazyjną. Tyle, że przez to cały czas myślałabym o tym, co chciałam powiedzieć i tym bardziej bym nie słuchała.
Co z tego wynika? Właściwie to tylko dwie rzeczy. Po pierwsze - byłabym chujowym terapeutą. A po drugie - kojarzycie te osławione rozmowy kwalifikacyjne, w których potencjalny pracodawca zapytuje o różne głupoty typu 'gdzie widzisz się za pięć lat' albo 'dlaczego chcesz dla nas pracować'? Przynajmniej mam odpowiedź na jedno z takich pytań.
-Jaka jest twoja największa słabość?
-Nie potrafię słuchać ludzi na których mi zależy.
A w sobotę jadę do Sylwiii będziemy podbijać Lublin przy pomocy wódki! Będzie musiała mnie u siebie przenocować i to będzie prawdopodobnie ta pamiętna noc w jej życiu, z której nic nie będzie pamiętała poza datą :D