brew pozorom, zdjęcie było robione w dzień.
musiałam je sfotografować, o bardzo mi się z czymś kojarzy...
[i]Szedł tam, gdzie przypadkiem dobiegł cztery zachody temu. Nie był pewien, czy pamięta drogę, gdyż biegnąc tam za pierwszym razem był zbyt zrozpaczony, by zwracać uwagę na szczegóły, więc szedł po prostu przed siebie. Nie wprawionym okiem podróżnika zauważył na ziemi niewyraźny odcisk własnej stopy i uspokoił się nieco. Przedarli się przez ostatni gęsty krzak i ich oczom ukazała się drobna, bez-drzewna przestrzeń. Gienah rozpromienił się- to tutaj. Usiedli na uginającym się, rosnącym poziomo pniu jakiegoś drzewa.
- Chciałem porozmawiać z tobą na osobności.
- Domyśliłam się- powiedziała Tabitha, rozglądając się wkoło.
- Niedawno Hicho zadał mi pytanie, które zmusiło mnie do zastanowienia. Gdy pomyślałem trochę doszedłem do wniosku, że nie skłamałem i mogę z czy-stym sercem odpowiadać na to pytanie: ,,tak”, ilekroć je jeszcze usłyszę.- Powiedział nieco szybciej, niż zamierzał.
- A... co to było za pytanie?
Głęboki wdech... wykrztuś to z siebie.
- Czy cię kocham.[/i]
przytoczyłam jeden z najbanalniejszych tekstów, ale właśnie z tym miejscem kojarzy mi się to drzewo. z tą różnicą, że Gienah i Tabitha znajdowali się w dżungli, a nie w lesie w Mogilnie ;)
czy chcę tą notką i zdjęciem coś przekazać? nie. ale niech siedzi!