Głowa mi pęka od nadmiaru myśli. Kiedy próbuję się skupić na czymś innym nigdy nie potafię. Wszystko jest kwestią myślenia. Pozytywnego, negatywnego... no i żadnego. Ciężko jest myśleć pozytywnie, kiedy wszyscy pokolei Cię zawodzą. Nie pytaj dlaczego, nie mów 'nie krzywdź innych, swoimi złymi doświadczeniam', nie mów nic. Jestem zepsuta.
Brak ufności, równa się: zero naiwności.
Przydałoby się odewiedzić lekarza.
Kardiologa, neurologa... kogo jeszcze? Czeka mnie pobyt w szpitalu. Muszą postawić mnie na nogi. Czuje się źle.
Odezwij się. Robi się ciepło. Rozpłyńmy się.
Zapalmy. Udawajmy, że znamy się od lat. Rozliczę Cię z każdego słowa. Nie umiem tego opisać, ale tęsknię. Nie powinnam. To irracjonalne. Przecież się nie znamy. Jak mogę tęsknić? Za czym? Czuje się samotnie. Chcę znów zobaczyć ten uśmiech.
Daję spokój. Trzeba trochę luzu.
Jeszcze ze dwa miesiące i wszystko zacznie się układać. Im bliżej wakacji, tym mniej nadmiernego zadręczania się. Może w między czasie uda się jakoś zaplanować czas. A jeśli nie... będzie tak, jak jest teraz.
Napiłabym się... Upiłabym się znowu!
A może trzeba poszukać kogoś innego. Kogoś bardziej chętnego i dostępnego?
Będę szukać Jego odpowiednika i zapychać się półśrodkami. Przecież to śmieszne.
Nie mogę zawsze mydlić oczu "prawie" czymś. "Prawie" chłopakiem, "prawie" szczęściem i "prawie" Nim.