Pozdrowienia z Chin! Prosto z Kantonu! Już do Was nie wracam, zostaję tu, będę księżniczką i będę mieszkać w wielkim Guangzhou! Mój Chinese Paradise Dream właśne się zaczał!
Po depresyjnym Meizhou, gdzie nie miałam z kim rozmawiać i prawie wgl nie wychodziłam z domu, do tego musiałam jeść mięso na wszystkie posiłki (no kurde, wegetarianie mają tutaj ciężko, skoro nawet mnie, osobie na diecie niewykluczającej mięsa już się odechciało, bo na tej wiosze jedzą tylko mięso!!!) teraz już jest życie. Życie prze duże Ż.
Byłam w Guangzhou&to jak spełnienie najskrytszych marzeń&to miasto pojawiało się w moich snach przynajmniej raz z tygodniu. Nie wiem co mnie tak bardzo tam ciągnie, dużo ludzi uważa, że miasto jest zbyt wielkie, zbyt głośne i tłoczne. Ja, kiedy widzę te wielkie budynki po 18 pięter minimum, kiedy czuję to duszące w płucach powietrze i krople potu na karku, kiedy gubię się w metrze i denerwuję, że nigdy nie znajdę właściwej drogi właśnie wtedy wiem, że jestem we właściwym miejscu na Ziemi.
W czwartek około 11 dotarłyśmy do GZ, tzn. ja, host mama i Therese- dziewczynka, którą się tutaj opiekuję. Moja host mama jest taka kochana, że wzięła dziecko ze sobą do pracy na dwie godz, bym mogła się spotkać z Julesem, moim ulubionym szalonym Chińczyko-Kolumbijczykiem, którym był na świecie wszędzie! To uczucie, kiedy spotykasz kogoś po pół roku tak daleko od mojego domu. Byłam pewna, że już nigdy nie zobaczę go ani innych. A ci ludzie są tacy cudowni, oni są jednym z wielu powodów, dla których jestem tutaj znów.
Jules zabrał mnie na obiad do Ikei hahah XD Po pół roku, gdzie raczej rzadko ze sobą pisaliśmy było wszystko jak dawniej, ta sama atmosfera, ta sama przyjaźń, mnóstwo do opowiedzenia i obgadania :P Szkoda, że tak krótko tylko, ale przecież zostaję w Chinach rok, więc spotkam tego wiecznie uśmiechniętego ludka wiele razy :D
Potem poszłam z Therese na basen, ona pływała 3,5 h, a raczej się bawiła, ja niestety nie mogłam tego dnia pływać, jednak jakoś tam się z nią bawiłam. Basen był na 7 piętrze w hotelu. A propos tego hotelu- nigdy nie byłam w takim miejscu. Hotel nazywał się Westin. Nie wiem ile moja host mama zapłaciła za nas, jednak myślę, że mogła to być jedna przeciętna pensja polska. Dlatego teraz jestem księżniczką!
Wieczorem wyszłam z ludźmi z AIESEC, których poznałam tamtego lata. Nathan i Justin są teraz buddymi wolontariuszy w GZ. Byliśmy w restauracji MODERN TOILET, gdzie zamiast siedzeń były kibelki i wszystko ogólnie stylizowane na toaletę. Tak więc jadłam z w saunie&
Idąc po centrum handlowym widziałam restaurację, w której są koty i ludzie sobie mogą tam przyjść, by spędzić czas z kotkami! <3 Nie masz kota to idziesz sobie do restauracji nacieszyć się tamtymi kotami! WOW!
Niestety nie mogę dziś więcej napisać, bo muszę wyjść na lunch teraz z moją rodzinką, jednak może podpisy zdjęć będą ciekawe i powiedzą coś o moim pobycie tutaj J