Ten wpis dedykuję Marlenie, ponieważ wiem, że była zainteresowana ogólnie tematem, poza tym ona wie gdzie mieszkają najpiękniejsi chłopcy J
Tak, będę pisać o tej . . . no nazwijmy to randką
Miałam wcielić swój tajny plan w życie, jednak los mnie uprzedził i zesłał pewnego kawalera, który pozwolił mi spojrzeć z innej perspektywy, z perspektywy własnych doświadczeń.
Więc tak: w piątek, po zakończeniu projektu wszyscy zgodnie stwierdzili, że trzeba gdzieś razem wyjść i to uczcić. Dziewczyny wymyśliły, że można najpierw popłynąć statkiem po Pearl River, w samym centrum Guangzhou, a potem coś zjeść i iść do klubu potańczyć.
Rejs był cudowny! Oczywiście zdjęcia ma Rudi na swoim aparacie, bo ja nie chciałam taszczyć nic do klubu. Może uda mi się je zdobyć w przyszłym tygodniu. W każdym razie, cały czas wyobrażałam sobie, że to Titanic, szkoda, że Leo się nie zjawił XD
Potem poszliśmy do McDonalda żryć :P
Przy okazji spotkałyśmy gościa z Rosji, który użyczył mi i Carli ładowarki do telefonów. Facet wyglądał jak typowy Rosjanin. W dodatku podróżnik przemierzający cały świat!
Maria i Rudi nas opuścili, wrócili każde do siebie, bo jednak ten tydzień to było wyzwanie.
Tak więc ruszyłyśmy, siedem odważnych dziewczyn, po północy, w mieście, w którym o tej porze po ulicach jeszcze chodzą dzieci, sklepy i restauracje są otwarte i ciemność na dworze nikomu nie przeszkadza, bo na ulicy szyldy sklepowe dają tyle światła, że nawet latarni nie ma! Serio!^^
Przed klubem już zaczęły się problemy. Żeby wejść do klubu trzeba zapłacić 50y, Lol. Co dziwniejsze, że po północy się nie płaci, a przed jeszcze trzeba& u nas jest na odwrót, co wydaje się bardziej logiczne J
50 y jest tak za nic, tylko żeby wejść. Można też zapłacić 100y od osoby i wtedy mamy stolik&.zaraz, wróć! Nie płaci się przed klubem, lecz w środku trzeba zamówić coś za przynajmniej 100y&Ja nie wiem jak oni to sprawdzają jeśli chodzi o obcokrajowców, bo Chińczycy są uczciwi i oni i tak za płacą. Z pewnością nie wszyscy, ale większość.
W końcu weszłyśmy do tego klubu, nie wiem którą z opcji wybierając, bo negocjacje po chińsku prowadzono.
Szatnia w klubie jest za darmo, podobno w każdym. Zostawia się tam torebkę ze wszystkimi ważnymi rzeczami w środku! Chinki mówią, że bezpieczniej jest zostawić pieniądze, telefon i dokumenty w szatni niż wejść z tym wszystkim do tłocznego klubu.
Przed wejściem czuję narastającą we mnie ekscytację! Jeszcze nigdy nie byłam w klubie w Azji!^^ Mam ochotę przetańczyć tutaj całą noc, choć jestem ekstremalnie zmęczona. Czuję jak moje ciało samo zaczyna poruszać się z rytm muzyki :D Lindsey, jednak z Chinek mnie rozumie, bo robi dokładnie to samo.
Nareszcie wchodzimy do głównej sali& rozglądam się dookoła rozczarowana& gdzie do cholery jest parkiet? TU NIKT NIE TAŃCZY!!! Wszyscy stoją przy wysokich okrągłych i małych stolikach, jest wielki tłum, muzyka gra głośno, jest wielka jakby scena dla DJa. Za DJem jest ekran, na którym wyświetla się jedynie nazwa klubu& światła dają po oczach nieźle, czuć wszędzie dym papierosów, oczy zaczynają mnie swędzieć.
Przy stolikach ludzie piją alkohol bez słów. Nic dziwnego w sumie, bo jest zdecydowanie za głośno na rozmowę. Jest wielki tłok. My znajdujemy miejsce gdzie można stanąć przy prowizorycznym stoliku, który bardziej przypomina bar.
Po jakimś czasie stania i nic nierobienia decydujemy się zamówić jakieś drinki. Menu jest prezentowane na tabletach! To bardzo przydatne, bo wszystko jest wyraźne, można zmienić język w menu&Drinki zaczynają się od 60 y! :o za 30 y można kupić shota! (1 yuan = 2 PLN) no cóż. . . Piwo ( 3%alk) ma słodki smak i mało gazu, więc jak dla mnie super opcja, jednak za puszkę 330 ml 30y . . .
W końcu składamy się z Carlą na jednego drinka. W smaku taki sobie, jednak czuć, że dodali tam coś mocnego. Chyba ryżową Sake, ale pewności nie mam&
Stoimy, pijemy, nic się nie dzieje, muzyka gra, zaczynam się nudzić&Pytam Lindsey, po co ludzie przychodzą do klubu, skoro nie potańczyć, nie pogadać przy piwie, to po cóż? Lindsey poleca mi porozglądać się dookoła i popatrzeć na ludzi. Widzę mnóstwo ludzi pięknie wystrojonych, dziewczyny jakby wyszły prosto od fryzjera w stylowych ciuchach i z toną makijażu. Panowie też wyglądają elegancko. Dostrzegam jeszcze jedną rzecz. Wszyscy się na siebie gapią. Nie, nie chodzi mi o jakieś grupki przyjaciół, które przyszły do klubu razem. Chłopak z sąsiedniego stolika wlepia oczy w dziewczynę trzy stoliki dalej. Kiedy tylko ona przypadkiem kieruje wzrok z jego stronę, on odwraca głowę i skupia się na swoim drinku. Jest tu mnóstwo ludzi którzy to robią.
Lindsey potwierdza moje obserwacje i wnioski, które z nich wyciągnęłam. W Chinach ludzie przychodzą do klubu pokazać się (jacy to oni nie są piękni, z kim to oni się nie przyjaźnią, jakie piękne ciuchy mogą sobie zapewnić) no i poszukać partnera może.
Po jakimś czasie coś się zaczyna dziać. Ochroniarze, którzy stoją pośród nas, proszę o przesunięcie się dalej, za stolik. Nagle fragment podłogi przed nami podnosi się i tworzy swego rodzaju scenę. Wchodzi na nią trójka tancerzy: dwie dziewczyny, oczywiście nie Chinki, ubrane jednakowo, o podobnych twarzach, szczupłych brzuchach i grubych udach oraz bardzo wysoki mężczyzna, również niewyglądający na Azjatę, ubrany w luźnie spodnie i duży T-shirt. Grupa zaczyna tańczyć, dziewczyny jakieś sexy Dance, chłopak w hip-hopowym stylu. Występ robi na mnie wrażenie, wszyscy bardzo dobrze tańczą, do tego robią odpowiednie miny, są aktorami na scenie. Chłopak podnosi obie dziewczyny naraz ( one obie sięgają mu trochę wyżej niż do pępka, tzn, jest duża różnica wzrostu).
Po skończonym występie pół sceny zostaje w górze, druga połowa równa się z poziomem ziemi. Nasze damskie grono postanawia dać dobry przykład i potańczyć trochę. Okazuje się, że tutaj są dwa parkiety, jeden w innym końcu sali. Ogólnie to ta wyższa część jest bardzo niewielka, nie jestem pewna czy ma 4 m˛& Ta część na ziemi jest jeszcze mniejsza, lecz ma lepszy kształt. Innego miejsca do tańca nie ma. Wszędzie stoliki, kilka lóż i przejście do toalet.
Zaczynamy tańczyć na dolnym parkiecie. Kilka chłopaków śledzi moje i Carli ruchy,. Nic dziwnego, Chinki tańczą jak dziewczynki z piątej klasy na szkolnej dyskotece. No cóż, każdy ma prawo bawić się jak chce, jednak to wygląda śmiesznie XD Ich ruchy są niezsynchronizowane z muzyką, wgl nie tańczą do taktu. Owszem, znajdą się wśród Chinek także takie, których taniec wygląda jak na Koreańskich teledyskach, ale wciąż stanowią znaczną mniejszość. Te tańce nie są sexy, ani nawet nie wygląda to słodko. Ja nie wiem, czy taki taniec ma jakikolwiek sens, skoro dziewczyny tutaj tańczyć nie lubią.
W którymś momencie zdecydowałyśmy z dziewczynami wskoczyć na wyższy level tzn tańczyć na wyższym parkiecie. Jak powszechnie wiadomo, tańce rak ze mnie marna, jednak Chinki wpadały w zachwyt wielokrotnie obserwując moje ruchy. Nie rozumiem tego.
Nie musiałyśmy długo czekać aż na parkiecie pojawią się inni ludzie. Najpierw była to dziewczyna z Meksyku, która przyłączyła się do naszego kółeczka. Potem zaczęło przybywać męskie liczne grono. Muzyka była serio świetna! Dubstep przeplatany z znanymi kawałkami. Ale naprawdę dobrze się wszystko komponowało! Muzyka zrelaksowała mnie i pozwoliła się rozluźnić na tyle, że tańczyłam bez żadnej kontroli ruchów& Jednak może nie aż tak niezdarnie jak Chinki, gdyż po chwili wokół mnie pojawiło się kółeczko trzymających się za wyciągnięte do góry ręce, Chińczyków. Ich taniec polegał na podskakiwaniu w rytm muzyki i trzymaniu tych wyciągniętych rąk w górze. Do tego jeszcze wydawali z siebie jakieś dziwne dźwięki typu :jeee! Ooo! Lol.
Śmieszne to towarzystwo. Wkrótce złapaliśmy się wszyscy w dużym kole za te trzęsące się w powietrzu ręce. Nasz dziewczęcy team i ich zwierzęcy . . . tzn chłopięcy XD
Nie kumam co im sprawiało taką wielką frajdę, ale uśmiech (głupawy tak btw) nie schodził im z twarzy. Kiedy w końcu się puściliśmy jeden z tych chłopaków zaczął tańczyć naprzeciw mnie coraz bliżej i bliżej. Inni tymczasem zacieszali mordeczki :p
Jeśli ta sytuacja zdarzyłaby się w Polskim klubie z Europejczykiem, z pewnością by mnie objął i tańczylibyśmy razem, jak to w klubie. Tutaj panują inne zwyczaje. Nie wiem czy to nieśmiałość, czy oni po prostu tego nie robią. Chińczyk nie tknął mnie i bardzo się z tego cieszyłam. Widziałam inne pary, które tańczyły blisko siebie, obejmując się. Może to i głupie, a do tego dziecinne, ale u mnie zawsze zwycięża ciekawość. Nawet jeśli ma ona prowadzić do tragedii, wypadku czy wielkiego stalk on me, muszę coś zrobić tylko po to, by wiedzieć jaki będzie tego efekt. To chyba dobra cecha przyszłej dziennikarki, nie? ;)
Do czego zmierzam: chciałam sprawdzić, czy któryś z panów jest w stanie śledzić moje ruchy i tańczyć tak samo jak w Polskich klubach. Jednak ten pan miał wyjątkowo nieatrakcyjną buzię, więc poszukałam innego obiektu, na którym mogę przeprowadzić eksperyment (jak to okropnie brzmi L).
Chłopak z ładną grzywką (bardzo mi się podobają te grzywki sterczące nad czołem u Chińczyków, sama nie wiem czemu) dość wysoki, nie chudy ani nie gruby, z przyjemnym uśmiechem na twarzy zdał się być odpowiedni. Musiałam tylko przyciągnąć jego uwagę, więc zaczęłam zbliżać się do miejsca, w którym on tańczył.
Nagle czuję jakieś ręce na ramionach. Podnoszę wzrok i. . . tańczę z dziewczyną! Czemu ona chce ze mną tańczyć, to ja nie wiem! Włosy tlenione, może nawet sztuczne, rzęsy też sztuczne, tona makijażu na buzi, szczupła, drobna China, z dużym dekoltem, ekstrakrótkimi szortami i w okropnych butach. Dziewczyna uśmiech się do mnie i tańczy bardzo europejsko, rusza biodrami na boki i obejmuje mnie jakby chciała tańczyć z chłopakiem. Nie wiem co to oznacza, ale sytuacja zdaje mi się bardziej zabawna niż krępująca. Kiedy ona kładzie ręce na moich biodrach to już zaczynam się śmiać na głos. Otacza nas wianuszek chłopców. Wkrótce ona zostawia mnie i tańczy bardzo, bardzo blisko z jednym z chłopaków. Więc to był jej cel! Przyciągnąć uwagę! Hahah XD Mogę czuć się wykorzystana :p
No ale teraz czas na mój plan. Chłopak, którego obrałam za cel tego eksperymentu również znalazł się z gronie otaczających mnie i tamtą dziwną dziewczynę. Jedno spojrzenie w oczy i już tańczy przy mnie. Dobra, teraz co zrobić by objął mnie trochę i sprawdzić, czy zsynchronizuje swój taniec z moimi ruchami. Położyć rękę na ramieniu? Nie działa. Popatrzeć dłużej w oczy i się uśmiechnąć? Też nie daje żadnego efektu. Może mu się nie podobam? Jednak nie, podobam mu się aż za bardzo, bo widzę, że zaczyna robić się nerwowy jakby nie wiedział co począć. Ok, zaczynam się nudzić, idę napić się wody, która została po kostkach lodu ;)
Wracam na parkiet, szukam moich dziewczyn. Ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie tak silnie, że mało się nie przewracam. To ten gościu! Wow! W końcu jakiś odważny ruch! Obejmuje mnie bliżej, na parkiecie jest tak ciasno, że już nie da się trzymać dystansu. Sprawdzam go. Nie synchronizuje. On chce dominować! Łapie moje nadgarstki, obraca mnie tyłem i przyciska do siebie tak, że czuję się skrępowana. On prowadzi, na szczęście porusza się bardzo dobrze. Tańczymy tak jakieś dwie piosenki, po czym on zeskakuje z parkietu, ściąga mnie ( silny Chińczyk?) i trzyma za rękę prowadząc w drugi koniec sali. Zaczynam się obawiać trochę, jednak z ciekawością nie wygram. Loża, kumple, drinki. Miejsce do siedzenia, którego tak bardzo potrzebuję! Jeden z kumpli nalewa mi soku z jakimś alkoholem z dzbanka. Zastanawiam się czy powinnam to wypić, może lepiej nie. Mój Chińczyk nalewa sobie i wypija całą szklankę od razu. Ok, skoro wszystko jest w jednym dzbanku, może mnie nie zabije. Próbuję, alkoholu prawie nie czuć. Kolega obok zaczyna mi zadawać standardowe pytania typu: skąd jesteś? Co robisz w Guangzhou? Rozmawiamy sobie, podczas gdy chłopak z parkietu kładzie mi głowę na ramieniu. Pijany czy co?
Po jakimś czasie chcę wracać na parkiet. Oczywiście już sama nie mogę, bo ten się uparł łazić za mną całą noc. Znów to on mnie prowadzi, pomaga wejść na wysoki parkiet, prowadzi w tańcu. To jest w sumie męskie zachowanie. A może on po prostu jest taki z charakteru? Po jakimś czasie prosi mnie o wyjście z klubu. Zgadzam się pod warunkiem, że nie za daleko. Jest 3 AM, obok nas Pearl River a na ulicy jasno, gwarno, ludzie spacerują, sklepy i restauracje otwarte. O co chodzi? Chłopak pyta mnie czy może mnie trzymać za rękę. Powstrzymuję śmiech. Chwytam go pod rękę, bo wiem, że jest uparty i i tak zrobi co mu się podoba. Idziemy wzdłuż rzeki. Proszę go, byśmy wracali, bo chce mi się pić. Ten ciągnie mnie do jakiegoś sklepu. Pyta na co mam ochotę. Mówię mu, że muszę wrócić bo nie wzięłam pieniędzy ze sobą. On wytrzeszcza oczy. Robię więc złą minę, bo to niegrzeczne, że dziwi się w taki głupi sposób. Jednak nie mam racji co do powodu jego zdziwienia. On mówi mi, że przecież jest chłopakiem, a ja dziewczyną, więc on mi kupi wszystko, na co mam ochotę, bo to randka.
Tak, użył właśnie tych słów. Jak mi się chciało śmiać! Na szczęście się powstrzymałam i poprosiłam o wodę. Zaproponował mi jeszcze dumplings, czekoladę, papierosy i milion innych rzeczy, na które się nie zgadzałam. Chciałam tylko wrócić do klubu.
Potańczyliśmy jeszcze trochę, posiedzieliśmy na loży, on się trochę kleił, lecz ja wolałam rozmawiać z jego kolegą, który mówił po angielsku dużo lepiej.
W końcu wymieniliśmy się nazwami użytkownika na wechat (taki chiński facebook) i pożegnaliśmy się. Z dziewczynami wracałyśmy pierwszym dziennym metrem J
Następnego dnia, kiedy już odespałam ile trzeba, nie miałam żadnych planów. Wstałam późno, w domu nikogo nie było, a ja byłam głodna.
Akurat dostałam wiadomość od tego chłopaka. Pytał, jak się czuję. Napisałam, że jestem głodna. Odpowiedź jaką otrzymałam: będę za pół godziny na Keyun Lu (stacja metra, w pobliżu której mieszkam), proszę przyjdź. Środek dnia, u mnie nuda, w lodówce tylko światło. A co mi tam!
Pół godziny później Levin (bo takie sobie wybrał imię!) bardzo się stresował, gdy tylko mnie zobaczył. Miałam na sobie za wielki t-shirt z logiem naszego projektu, rozsznurowanego buta, spodenki w kociej sierści i brzydkiego, niechlujnego koka na głowie. Tak, bardzo chciałam, by to było ostatnie spotkanie. Jego angielki był marny, więc męczyło mnie trochę jego towarzystwie, no ale sama do restauracji iść nie mogę, bo jak zamówić potrawę, kiedy czasem nawet w menu nie ma obrazków? A w brzuch burczał wyjątkowo głośno!
Poszliśmy do jakiejś przeciętnej restauracji. 10 minut mu tłumaczyłam, że chcę coś nie tłustego i nie ostrego, i nie ma znaczenia czy to ryż, czy noodle. W końcu zamówił dla nas to samo- zupę z ryżowym makaronem. Do tego przyniósł mi Pepsi, którego nie lubię. No cóż, chciał być miły, a mi się już nie chciało tłumaczyć mu niczego, szczególnie, że on wspomagał się słownikiem w telefonie, co było krępujące dla nas obojga.
Mai daan? (can. Ile to kosztuje?)- zapytałam. Pokręcił głową. Date. Tylko tyle powiedział i zapłacił za nas oboje. Potem powiedziałam mu, że muszę wracać do domu, bo coś tam, coś tam. Bardzo nie chciałam by mnie odprowadzał, jednak on uparł się okrutnie. Większość drogi ja starałam się coś mówić bardzo podstawowym angielskim, chociaż może i tego nie rozumiał. Oczywiście zapytał mnie, czy może mnie pocałować. Powiedziałam, że nie całuję się na drugie randce XD trochę posmutniał, jednak odprowadził mnie do bramki obok mojego osiedla ( jak dobrze, że nie pod dom, nie chcę by wiedział gdzie mieszkam!)
+++ +++ +++
Jeśli tak wyglądają randki w Chinach, to mogę na nie chodzić codziennie, taka oszczędność pieniędzy! Jeśli znajdę wielu chłopaków ( bo nie lubię kogoś wykorzystywać cały czas, ale raz nie zaszkodzi XD) to będę mieć free meal codziennie. No ale nie jestem taka okrótna.
Teraz jest ktoś inny, komu nie pozwalam kupować sobie jedzenia czy odprowadzać się do domu. Nie jest śmieszny, choć też po raz pierwszy o wszystko pytał. No i mówi po angielsku. Związku z tego nie będzie, jednak to pewien rodzaj symbiozy- on uczy mnie wielu ciekawych rzeczy o Chinach, ja opowiadam mu o Europie. Kiedy tylko mam wolny czas widujemy się w parku obok mojego osiedla, obok Pearl River, która jest wszędzie XD
Nie chcę o nim opowiadać, zachowam go dla siebie. Mogę tylko zdradzić tyle, że poprosił mnie o nadanie mu angielskiego imienia ( w Chinach ludzie sami sobie wybierają angielskie imię, kiedy mają kontakt z obcokrajowcami, dla których ich imiona są zbyt trudne do wymówienia), co wiele tutaj znaczy. No i wczoraj łapaliśmy w parku świetliki. A myślałam, że one nie istnieją. . .
Inni zdjęcia: Prawie Palenica. ezekh114Na tyłach. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24
Muszę skorygować : 1 PLN= 2 yuan, czyli odwrotnie niż napisałam, przepraszam bardzo za pomyłkę!