photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 LIPCA 2014

Chudz(Ch)inki

Dziś miałam pecha cały dzień! To nie tak, że kocham przygody. To one kochają mnie. Złamana parasolka, mokry aparat, wydane 200 yuanów, bycie oszukanym przez Chińczyków, zgubienie się 5 razy w metrze, poranione palce, niemożność napicia się czegokolwiek przez godzinę, kiedy jest duszno i gorąco, szukanie metra w centrum handlowym, konieczność wracania się tą samą drogą, tylko po to by zrobić koło,  pomylenie wyjść ze stacji, krępujące zamawianie jedzenia . . . Straszyć dalej? ;)

Lepiej nie J Gdyby nie Maria, która przyciągała dziś kłopoty równie skutecznie jak ja, chyba bym rozpłakała się jak dziecko.  Na szczęście będąc we dwie mogłyśmy się pośmiać XD

Piszę z opóźnieniem, ale nie ma w tym chyba nic niezwykłego. Chcę przekazać wiele, a piszę czasem po nocach. Tak więc, na czym to stanęło?

Wracałyśmy z Catherine z restauracji, w które prawie nic nie zjadłam, bo jak można jeść w taki upał ciepłe potrawy?! Dziewczyny pochłonęły jedzenie bardzo szybko! I w dodatku dużą ilość, nie kumam, czemu ci Chińczycy są tacy szczupli, skoro jedzą gigantyczne ilości tego swojego żarełka.

Moja nowa siostra zapytała, czy chcę iść z nią wieczorem na przyjecie urodzinowe jej przyjaciółki. Zastanawiałam się nad tym dość długo, bo Catherine ostrzegła mnie, że tam tylko jedna osoba będzie znała angielski poza nią. Z resztą tak dziwnie iść na czyjeś urodziny do domu, nie znając tej osoby. Ostatecznie się zgodziłam, bo perspektywa siedzenia w domu wydała się znacznie gorsza.

Dom jubilatki był niedaleko naszego osiedla. Weszłyśmy na klatkę schodową, której brakowało przynajmniej jednej ściany. Mieszkanie zdawało się być duże, podobne, do tego, w którym ja mieszkam. Przywitało mnie 5 dziewczyn, żebym chociaż zapamiętała imię jednej z nich! Jubilatka obchodziła swoje 24 urodziny, więc była w wieku Catherine. Dość wysoka, jak na Chinkę, dziewczyna, przeraźliwie chuda, z zadbanymi czarnymi włosami. 

Wszystkie dziewczyny były szczupłe, może jedna taka normalna. W którymś momencie zaczęły się ważyć, nie wiem czemu, bo rozmawiały po chińsku. 42 kg na porządku dziennym. 49 to już prawie otyłość! Drogie panie, jestem grubasem. Już nie mówiąc o was. Moje nadgarstki były najgrubsze z całego towarzystwa! A w Polsce się ze mnie śmieją, że mam takie chude ręce . . .

Długo czekałyśmy na obiad. Zastanawiałam się czemu. Zgadywałam, że mama jubilatki przygotowuje go właśnie w tej chwili, kiedy my siedzimy w salonie. Po części miałam rację zapewne, jednak głównego powodu nie odgadłam. Czekali na ojca-głowę rodziny. Gdy ten tylko wszedł do domu, na stół zaczęły wkraczać coraz to bardziej wspaniałe potrawy: krewetki, ryba, zupa, brokuły, kurczak w 3 różnych aranżacjach i wiele warzyw, których nazw nie znam.

Od razu wszyscy zbiegli się do stołu i rozpoczęła się uczta. Nie wiedziała od czego zacząć, brokuły i kurczak wydawały się najbezpieczniejszym pomysłem, jednak wkrótce w mojej małe misce wylądowało wszystko. Nie, nie miałam zamiaru jeść krewetek,  ( bardzo je lubię tak ogólnie) które ktoś ugotował na żywca. Miały wszystko: pancerz, głowę, kończyny no i oczy! Gospodyni, czyli mama solenizantki nałożyła mi swoimi pałeczkami wszystko. Siostra jubilatki próbowała tłumaczyć mi jak jeść krewetki: oderwać pancerz, potem nóżki, potem odgryźć tułów do miejsca, w którym jest głowa. Jak mam zjeść, coś co wygląda jakby miało zaraz uciec z mojej miseczki? Ręce mi drżały przy odrywaniu pancerza. Dalej się nie posunęłam. W końcu siostra jubilatki zrobiła wszystko za mnie, mogłam spokojnie wziąć to morskie stworzonko do ust.

Dalej było mi jeszcze ciężej jeść. JAK ONI MLASKAJĄ! Ohyda! Nie to tak obrzydza. Ojciec najgłośniej, później matka. Catherine, siedząc obok mnie na szczęście nie  wydawała tego odgłosu. Jednak to nie zmieniało faktu, że zebrało mi się na wymioty. Kiedy zaczęli jeść zupę, mlaskanie zmieniło się w siorbanie. Swoją drogą, to rosół z takim dziwnym grzybem pływającym i pseudo-sałatą jest bardzo dobry J

W którymś momencie do mieszkania przyszedł jakiś chłopak i zostawił coś wielkiego w przedpokoju. Dowiedziałam się, że to butla z gazem. Oni zamawiają gaz w butli do domu, żeby gotować.  Ciekawie to wyglądało stojąc obok nowiutkiego telewizora z wyświetlaczem LCD ( czy nawet czymś lepszym!)

Jedzenie skończyłam pierwsza. Oni jedli i jedli, nie mogłam się nadziwić, że takie drobne istotki tyle jedzą. Ojciec to jadł przez godzinę, nie żartuję!

W którymś momencie musiałam iść do toalety. Super, znów ta dziura w podłodze. W dodatku spłuczka nie działa, trzeba wziąć wiadro i zalać tą dziurę wodą.

Mimo, że nie rozumiałam o czym dziewczyny rozmawiają, było miło. Czasem prosiły Catherine, żeby powiedziała mi coś od nich. Zazwyczaj mówiły, że jestem ładna i mam fajną figurę. Ile ja bym oddała, żeby wyglądać jak któraś z nich! No, może pachy bym goliła na ich miejscu& Ale fajnie być taką chudą. One narzekają, że nie mają siły zbyt wiele. Było to dla mnie dziwne i nie wierzyłam w to,  dopóki pewien Chińczyk kilka dni później nie przybił mi piątki. Oni serio nie mają siły, ja bym mogła takiego Chińczyka przewrócić bez problemu, a on ze mną to by się musiał namęczyć XD

W domu, w którym było przyjęcie, zamontowany na ścianie było ołtarzyk. Zapytałam o to, dowiedziałam się, że rodzina wyznaje buddyzm. Kolorowe świece paliły się i dawały dziwny zapach. Figurka oświeconego była jaskrawa i kiczowata. Znalazła też kotka z machającą na szczęście łapką. Wszędzie jakieś czerwone, jaskrawe dekoracje. Na drzwiach również. Catherine powiedziała mi, że zmienia się je wraz z przyjściem nowego roku według Chińskiego kalendarza.

 

 

 

 Juto jestem na konferencji, więc moliwe, że nie napiszę nic. W każdym razie next wpis będzie o dniu spędzonym z bratem w jego collage'u oraz w sercu Guangzhou nocą!^^

 

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika wilamour.

Informacje o wilamour


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24