photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LIPCA 2014

Cuda i dziwny

Pierwsza noc spędzona w akademiku chińskim& ten kraj jest taki dziwny :0

Po wyjściu z samolotu trzeba było iść około 10 minut, żeby gdziekolwiek dojść. Potem były dwa wejścia: dla obywateli Chin i dla obcokrajowców. Podbili mi wizę, obejrzeli uważnie paszport& potem czekałam z 15 minut na swój bagaż, denerwując się, że ludzie, którzy po mnie przyszli mogą sobie pójść. Nie mogłam podłączyć się do żadnej z trzech sieci na lotnisku, mimo, że niby wszystkie były za free. Chciałam wysłać wiadomość, że już zaraz będę, że tylko na bagaż czekam, ale nie mogłam tego zrobić.

W końcu przyjechała moja waliza. Poszłam gdzieś dalej nie kumając wgl gdzie idę, bo wszędzie tylko krzaczki XD

Za którymś zakrętem czekali na mnie Daniel i Eshon <3 Daniel trzymał kartkę z różowym napisem KATIE. Gdy tylko ich zobaczyłam miałam ochotę przytulić oboje, no ale tego nie zrobiłam, bo nie wiem czy w Chinach tak wypada&

Nie miałam stresu, żeby z nimi gadać&Może byłam zbyt zmęczona, a może po prostu to dlatego, że już wcześniej gadaliśmy przez wechat? Od razu poszliśmy kupić na lotnisku kartę SIM z chińskim nr dla mnie, przejazdówkę na komunikację miejską i pomogli mi wymienić dolary na juany.  Na lotnisku było szaro i jakby pusto.  Niestety nie udało nam się złapać ostatniego autobusu, musieliśmy wziąć taksówkę. Wychodząc na dwór moje drogi oddechowe doznały szoku. Było po 23, a temperatura sięgała przynajmniej 28 stopni. W dodatku powietrze było wilgotne, czułam się jakbym była pod wodą, z początku wgl nie mogłam oddychać.

Jadąc pogadaliśmy sobie we trójkę, tak bardzo na to czekałam, żeby poznać tych ludzi na żywo! W taksówce był mały telewizorek w siedzeniu i zimna klimatyzacja, a bagażnik popsuty&to mi zupełnie nie pasowało jedno do drugiego& Dziwną rzeczą było też, że na którymś odcinku drogi zatrzymaliśmy się przed taką bramą, wyglądającą jak płatna autostrada czy coś w rodzaju granicy. Kierowca jedynie przycisnął jakiś guzik na bramce i mogliśmy jechać dalej. Gdy spytałam, co to za bramka, nikt nie potrafił mi tego wyjaśnić.

Kiedy wysiedliśmy z samochodu znów uderzyła mnie fala gorąca na dworze. Tak parno! Kierując się do akademika, gdzie miałam zostać wtedy na noc szliśmy sobie środkiem ulicy jakby nigdy nic. Samochody jeździły, a my obok nich dreptaliśmy z bagażem. Potem zobaczyłam logo McDonalda, które zupełnie nie pasowało do tej dzielnicy pełnej biednych straganów, zardzewiałych rowerów, śmieci wszędzie&Zapytałam Daniela, czy mają tu dużo restauracji tego typu. Odpowiedział, że owszem, jednak to nie jest McDonald. Spytałam jak to możliwe, skoro to jest logo McDonalda. Chińczyk stwierdził, że to coś w rodzaju podróbki, by zwabić tu ludzi. Potem stwierdził, że to jest tu od kilku lat i nikt właściciela restauracji nie ściga za wykorzystywanie logo innej restauracji&

Akademik, w którym mieszka Eshon to około 4 piętrowy budynek. Naprzeciw niego stoi identyczny, jednak dla chłopców. Na balkonach wisi mnóstwo prania, prawie nie widać okien. Weszliśmy do budynku otwieranego na ODCISK PALCA Eshon. Wow. Idę sobie korytarzem, patrzę a tu w środku budynku nie ma ściany& nie, żeby była wyrwana, czy brakowało drzwi czy okna& po prostu wchodzę do budynku, który tak jakby nie ma drugiej ściany.

W pokoju Eshon nie ma okien. Drzwi  wejściowe są z mlecznego szkła, potem jest mleczny plastik jako wejście do łazienki na drugim końcu pokoju.

Pokój ogólnie trochę większy niż mój własny, też taki podłużny. Mieszkają w nim teraz 4 dziewczyny, bo dwie wróciły na wakacje do domu. Łóżka są nad ziemią, a pod nimi biurka i szafki. Każde łóżko ma jakby firanki, od góry i po bokach. W łazience też nie ma ściany. Jest jakby na balkonie& Składa się z trzech pomieszczeń: prysznic, toaleta i miejsce z umywalką, lustrem, pralką i sznurkiem na pranie. Z prysznica jest okienko do toalety& Kiedy poszłam się myć Eshon wręczyła mi kartę&Woda jest limitowana, jeśli nie masz karty, nie skorzystasz z prysznica. Toaleta to po prostu dziura w ziemi& Nie wiedziałam jak tego użyć, bałam się, że wpadnę do środka.

Ogólnie to w pokoju jest klimatyzacja, a w łazience (w sumie na dworze, bo przecież nie ma ściany) nie ma. Ostrożnie zapaliłam światło oczekując miliona robali i innych okropieństw na balkonowej łazience&nic. Zero, null. Ściany czyste, nawet pod prysznicem pusto. Eshon, ani jej współlokatorki nie wiedzą czemu owady miałyby wlatywać do domów. Jak to możliwe? Nawet muchy czy komara nie widziałam, a przecież komary lecą do światła, i podobno istnieją w Chinach.

Zmęczona, po dobie bez snu, wdrapałam się na łóżko. Chyba się nie wyśpię- myślałam. Łóżko to deska z prześcieradłem na niej. Jak oni mogą na tym spać?!

 

Już po 3 godzinach spędzonych w tym państwie,  czuję, że to zupełnie coś innego niż u nas. Z jednej strony takie technologie, a z drugiej dziwactwa& Jednak to wszystko wywiera we mnie niesamowite emocje& I podoba mi się tu, jeśli mam być szczera! ;)

Komentarze

Junior wilamour "spread the wings"- praca z dziećmi imigrantów z innych chińskich miast :D
15/07/2014 18:02:19
preria Fajnie się to czyta :) A powiedz mi w jakim projekcie bierzesz udział?
15/07/2014 13:26:27
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika wilamour.

Informacje o wilamour


Inni zdjęcia: Prawie Palenica. ezekh114Na tyłach. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24