Znasz to uczucie, kiedy wiesz, że balansujesz między życiem, a śmiercią? Że niewłaściwy ruch miałby niepożądane skutki? Że masz siłę skończyć ze sobą, a jednak coś trzyma Cię przy życiu?Przecież nic się nie liczy. Nic nie ma sensu. Wpadasz w obłęd, gubisz się. Śmierć wydaje Ci się czymś zwykłym, banalnym.
Ostatni oddech. Ostanie spojrzenie. Ostatnie słowo. Ostatni ruch. Koniec.
Możesz to zrobić. Możesz to zakończyć. Możesz, a jednak coś trzyma Cię przy życiu.
Nic nie ma sensu. Nic się nie liczy.
Jest coś, co choćby nawet było nikłe, utrzymuje Cię przy życiu. Nawet, jeśli wiesz, że to tylko Twoja podświadomość, na samą myśl o Tym chce Ci się żyć. To jest jak narkotyk. Ten cholerny lek na przetrwanie, który Cię zabija. Esencja życia. Przekleństwo.
A wtedy pojawia się ktoś, kto chce Ci To zabrać. Chce Cię zniszczyć. Nie dajesz się, wiesz, że musisz walczyć. Nie masz przecież nic do stracenia, więc wkładasz w to wszystkie siły.
Nie chcesz zgodzić się na żaden kompromis. Nic nie odbierze Ci Twojego skarbu. Nie chcesz się nim dzielić, myślisz ''wszytsko, albo nic''.
Wiesz, że musisz to odzyskać. Chcesz żyć. Tylko dla Tego.
Chcesz żyć. Prawdziwie. Nie wystarcza Ci ten cień człowieka, którym obecnie jesteś.
Ostatnia szansa. Ryzykujesz. Musisz to zdobyć, musisz. Za wszelką cenę.
Milimetry dzielą Cię od bycia człowiekiem. Od życia.
Ostatnie sekundy. Głęboki wdech.
Decydujące starcie.
Zdajesz sobie sprawę, że jesteś niezwykle blisko celu. Zaczynasz wierzyć w lepsze jutro. Pogrążasz się w bezgranicznej radości.
A potem ktoś zadaje Ci cios w sam środek. Przegrywasz.
Przestajesz isnieć.