Andrzejki z rodzina i znajomymi. Ale nie to jest najwazniejsze. Dostalam wiadomosc, ktora mialam ochote wyglosic calemu swiatu by ja uslyszal. By slyszeli te slowa, by zrozumieli swoja glupote. Ale siedzialam cicho, zachwycajac sie nimi w samotnosci otoczona gwara glosow cieni. Kogut. Moja andrzejkowa wrozbo to kogut. Gdy zlozy jajo i wysiedzi je zmija rodzi sie bazyliszek. Ktos wyjatkowy. Wiec ja sama przezyje swoje zycie spokojnie, cieszac sie malymi przyjemnosciami i osiagajac swoje wlasne szczescie. Ale ktores z moich potomkow bedzie kims wielkim i niezwyklym. Dziwnym i wzbudzajacym strach ale i szacunek. Boje sie tego, boje się tego moja Pani. Boję sie tych slow, tej wrozby. Te slowa zapowiadaja cos nowego i pieknego. Ale tez cos co bedzie niespodziewane i zmieni nas. Jak? To moze wiedziec tylko feralny kogut.