Nudna codzienność mnie zabija. Robi to powoli, boleśnie i rozpoczynająć bezwstydnie od środka.
Nie cierpię monotonii, ospałych wieczorów, niespokojnych dłoni.
Weekendów, które nic swoją obecnością nie wnoszą.
Potrzebuję ciągłych zmian, wariacji dni, przetasowań życiowej talii kart.
A te paskudnie spadające temperatury i wieczna ciemność za oknem wcale nie pomagają.
Gdzie ten przewrót o 180 stopni?