Czas na absolutne odrzucenie wiary. Ta jedyna, pokładana w ludzi, powoli mnie wykańcza.
Myślałam, że to możliwe- że w każdym człowieku jest jakaś iskierka dobra.
Nie, jednak nie wszyscy ją posiadają.
Chodzą po tym świecie osobniki tak puste, że nawet mocne uderzenie w ich serca nie potrafi wydobyć zeń żadnych odgłosów.
Nie dziw się, że niczego nie słyszysz, bowiem dżwięk w próżni się nie rozchodzi.
Ileż hektolitrów cierpliwości przelałam między palcami przez ostatnie lata?
Brak mi sił, chęci i nadziei.
Nie widzę sensu w niczym, co do tej pory robiłam.
To tak, jakbym pielęgnowała piękny kwiat, by wkrótce przemienić go w złoto, a on, pomimo dopisujących warunków,
po prostu wyszedł z ziemi i na swoich niby-nóżkach powędrował w świat.
A cóż ja mogę uczynić? Pozostało mi stać i patrzeć jak odchodzi, dopóki słońce nie zajdzie i nie będę mogła go dostrzec.
Zawiodłam się na wielu osobach, ale najwyraźniej tak ma być. Czekam na te lepsze dni, kiedyś nadejdą.
O, dostałam list od mojego kwiatu:
"Nie szukaj mnie, dobrze się ukryłem."
No tak.
To by było na tyle.