Dzień dobry. :)
Listopad dzisiaj się kończy, a ja jestem na etapie 2 tygodnia diety.
To chyba błąd, że numeruję tylko wpisy, a nie dni diety.
Powinnam być bardziej systematyczna. :)
Wczoraj jak weszłam na wadze w dużej kurtce i reszcie ubrania,
ważyłam tyle i bez ubrań na początku diety. Jest postęp :)
Ale jak sie ważyłam późnym wieczorem to była różnica tylko 1 kg.
Moze to dlatego, że wypiłam naraz 2 litry wody?
Albo przez ten okropny okres, który jeszcze nie minął?
Póki co ważenie się nie ma sensu.
Ale stan psychiczny i samopoczucie jak najbardziej się polepszyły :)
Bilans:
Śniadanie:
kawa
II śniadanie:
jabłko - 60kcal
Obiad:
Zupa ogórkowa - 140kcal
___________________________________
200kcal
Dzięki temu, że odrazu praktycznie przestałam jeść,
a nie ograniczać kalorie, teraz obojętnie przechodzę obok słodyczy,
które spotykam na każdym kroku. Wracając ze szkoły nie rzucam się na obiad.
Czasem po 8 godzinach nicniejedzenia nawet nie mam ochoty patrzeć na ten obiad.
Odpowiada mi ten stan. Dopóki nie stracę 10kg.
Miałam cel, żeby osiągnąć 58kg.
Ale z każdym utraconym kilogramem dalej chce stracić 10 a nie np 7 kg.
Jakoś to będzie. :) Ale Wam się rozpisałam.
Miłego dnia! :*