https://www.youtube.com/watch?v=SYM-RJwSGQ8
Zgubiłam się gdzieś w otchłani swojego umysłu i nie wiem jak wrócić do pierwotnego stanu istnienia.
Zatraca się cały mój świat a ja nic sobie z tego nie robię.
Wydawało mi się, że ide dobrą ścieżką... ale za każdym razem na rozstaju dróg staję przez chwilę i czekam aż coś się samo wydarzy aż nagle zaczynam od nowa błądzić bo wybieram drogę na skróty.
Nie przyjamuję żadnych wskazówek, znaków, dobrych rad i za każdym razem spalam się od nowa przez swoje błędy.
Przestałam panować nad emocjami.
Byłam przekonana, że to co było już nigdy nie wróci... ale wróciło.
Wróciło jak australijski bumerang, który z predkościa światła uderza w moje ego, moją moraność, moje sumienie,
aż padam na twarz po raz kolejny.
Przestałam sobie ufać i to mnie chyba najbardziej przeraża.
Dotarło to do mnie, gdy wyciągnełam ręce po coś czego zawsze się brzydziłam, bałam...
To się chyba nazywa hipokryzja, a może po prostu głupota.
Zakazane owoce smakują najlepiej, ale trzeba się liczyć z konsekfencjami a czesto zdarza się tak, że dopiero gdy budzimy się z ręką w nocniku zaczynamy się zastanawiać 'Czy było warto?'
Zazwyczaj odpowiedz brzmi niestety ,,NIE''.
Wmawiamy sobie, że nie ma czego żałowac, że bedzie co wspominać, ale mimo wszystko to siedzi gdzieś tam z tyłu głowy i męczy, męczy do tego stopnia, że zaczynamy robić wszystko aby tylko nie myśleć. Spotykamy się z ludzmi, pijemy alkohol, bawimy się, podróżujemy, pracujemy, czytamy książki, słuchamy muzyki aby tylko nie zostać przez przypadek sam ze soba i ze swoimi wyrzutami sumienia, które budzą się podczas ciszy.
Dziś nadszedł ten dzień... dopadło mnie wszystko TO przed czym uciekałam i dość dobrze mi to wychodziło.
Pogubiłam się.
,,Kiedy widzisz dobrego człowieka, staraj się go naśladować.
Kiedy widzisz złego człowieka, zastanów się nad samym sobą.''
Konfucjusz