"Miałam sen, że umieram
Ale nikogo w nim nie było."
Nie poświęcaj się nigdy dla nikogo, nie dawaj z siebie nigdy 100%, nigdy.
Nie pozwalaj dopuszczać do siebie myśli, że masz wszystko, bo nie masz nic.
Jak huśtawka, masz, nie masz. Chcesz dobrze, wszystko niszczysz.
No tak, to jest właśnie życie. Nikt nie liczy się z Twoim zdaniem, Twoją opinią.
Wszyscy zapominają, że jesteś innym człowiekiem.
Każdy jest inny, każdy ma inny charakter. Jeden ma na wszystko wyjebane, drugiego wzruszy opadnięcie ostatniego liścia na ziemię pod koniec jesieni.
Zaliczam się do drugiego typu ludzi, dostaję kopy w dupy bo nie myślę racjonalnie, mam rozum chyba staroświeckiej wyidealizowanej romantyczki.
Myśli gryzą się ze sobą, z wierzchu jesteś twardym człowiekiem i każda obelga, słowo, czyn spływa po Tobie? Czy na pewno? Gówno prawda, przeżywam to dziesięć tysięcy razy bardziej niż sobie ktokokolwiek mógłby to wyobrazić, każde "spierdalaj, wypierdalaj" wciska mi 10 noży w serce, ale nie pozwalam, żeby to do mnie doszło. Będę dalej brnęła w to co mnie rani, tylko po to, że ślepo wierzę, że cokolwiek się zmieni.
Z dnia na dzień można stracić wszystko, bezpieczeństwo, poczucie jakiejkolwiek wartości z każdej sfery jaka Cię otacza, nagle wszystko przestaje mieć dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie. Chcesz rzucić wszystko dla jednej sprawy, po co?
Dlaczego jestem taką tępą idoiotką i nie daję za wygraną? Będę naciskać dopóki do końca nie zniszczę uczuć osób dla których cokolwiek znacze i dopóki nie wypalę samej siebie.
Ile minęło od początku roku? 2 miesiące, a ja nie mam nic.
Żyję marzeniami, świat który widzę to wyobraźnia, dzieją się złe rzeczy ale ja i tak szukam dobrej strony i wydarzeń do której nigdy nie dojdzie.
Wszyscy dookoła się ranimy, nie widząc nic. Nic nie jest normalne, nic nie powinno się wydarzyć.
Chciałabym cofnąć czas, tylko do którego momentu w moim życiu?
2 lata wstecz? A może jeszcze dalej, do moment w którym wykreowałam sobie dziwną strefę w mojej głowie.
Jestem inna i sama nie wiem czy jest to do zaakceptowania, tolerowania przez innych ludzi.
Miłośc dziala jak ukojenie? Momentami, jak jest prawdziwe uczucie. Ta, prawdziwe nawet jak jest na siłe udawane wporawdza Cię w stan słodkości, nic Cię nie obchodzi tylko tu i teraz, liczy się dla Ciebie jedna jedyna osoba. Nie potrzebuję tej słodkości, wyobraźnia sama mi ją kreuję.
To ogłupia, idzie oszaleć. Gdzie jest reszta życia, gdzie są plany, marzenia? Kiedy ktoś nie potrafi z Tobą normalnie porozmawiać, szczerze bez odpowiedzi na poziomie 5 latka.
A jeżeli już coś komuś dałeś, to pamętaj, że nigdy nie odzyskasz tego z powrotem..
Wyniszczę wszytkim uczucia, dążąc do czego? Przestałam wierzyć w to wszystko.
Wszystko komplikujesz, ja komplikuję, wszyscy komplikują.
Unikamy. Ranimy. Krzyczymy.
Wrodzona dusza tchórza zna jedną ucieczkę, po co?
Ale tak, jest wszystko ok.
Nikt mnie nie zna.
Nawet chyba Ty.
"Nie chcę cię ranić, ale ty żyjesz dla bólu."