Dźwięki: Eric Satie Gnossienne No. 1
https://www.youtube.com/watch?v=PLFVGwGQcB0
Składam się wpół i chowam do wanny. Jest zwykła, choć mogłaby być porcelanowa, prawda? Zdawać by się mogło takim naiwnym głowom jak moja, że w porcelanowej wannie lepiej i ładniej słychać wszystkie dźwięki zaklęte w wodzie. Brzmią jaśniej, głębiej i przestronniej. Słyszysz? Kryształ.
Odkręcam zwykłe pudełko, by uwolnić zaklętą w nim magię. Mogłoby być drewniane. Hebanowo-cedrowe, bo to tak brzmi jak zapach niepoznany. Smaruję smutne policzki, szorstkie ramiona, zmarznięte dłonie pokruszonymi muszlami świętego Jakuba. Na moich skałach kamiennych kruszeją bardziej i drobniej. Czujesz? Już piasek.
Kruszone muszle świętego Jakuba - czy to nie brzmi jak tajny składnik mikstury wprost z baśni dla księcia z bajki? Poleruję nimi spatynowane powierzchnie, by nadać im blasku, wyłowić bladą perłę, a srebrny Księżyc przygląda się temu w milczeniu. Nadął policzki, zdziwiony. Patrz! Jest pełnia.
Czas zwalnia w naiwnych głowach. Krople padające z góry mają przed sobą całą wieczność nim usiądą na włosach, dotkną czoła i półprzymkniętych powiek. Powietrze wślizguje się do płuc jedwabną smugą tak ospale, że aż czuć mrowienie na karku. Podczas jednego mrugnięcia - z pozoru okamgnienia - można przyśnić cały sen. Krew w żyłach nie tętni, lecz pulsuje łukami, fermatami, ozdobnikiem u nuty. Porcelanowy moździerz pełny mielonych muszli skrywa mnie niczym kokon. Ukłucie pod łopatką zwiastuje kres tej pieśni. Czy rosną mi już skrzydła motyla? Czy serce z tęsknoty potknęło się o własne uderzenie? Paź królowej.
Tęsknię. Smucę się. Milczę.
Jak mały pies wywieziony na drugi koniec świata. Jak dziecko we mgle z nieprzejrzanego mleka. Jak kamień na kamieniu. I nawet nie mogę tego robić, bo nie mam powodu, nie mam prawa.
I jeszcze boję się. W dwójnasób.
Chciałbym odmienić swoje życie, ale albo mam za mało sił w ramionach, albo chowam się w muszlach ze strachu. Codzienność toczy się utartymi, wydeptanymi drogami i jej mechanizm już tak się wyrobił, że można bezwiednie zamknąć oczy, a dzień i tak zatoczy sobie znany krąg i zatoczy krąg, i zatoczy. Więc czekam, aż życie odmieni się samo. I to jest jeszcze bardziej straszne. Przerażające!, bo takie beznamiętne, nieopamiętane, ciężkie i coraz cięższe młyńskie koło może wykoleić tylko cud lub tylko dramat.
Ściskam kciuki i zaciskam oczy na niebiesko.
Akt I
Księżyc
Zbladłem jak jutrznia z niedowierzania,
Na nic się zdadzą Twoje starania!
Możesz kruszyć te muszle bez końca
Jednak nie błyśniesz, nie mając słońca.
m.