Nie wiem, czy jeszcze umiem pisać. Nie wiem, czy mam słowa, myśli, marzenia, czy tylko szare chodniki pod stopami, szorstkie mury w ramionach, mijaniem zakurzone powieki.
Nie wiem.
Widziałem dzisiaj łabędzie na wodzie jasnej jak powietrze, siwej jak dym, a pod nimi ich bliźniacze łabędzie w lustrze jak kryształ, w skrach migotliwego słońca. Czas zatrzymał się w miejscu na jeden głęboki oddech. Ptak położył płetwę na grzbiecie, by odpocząć. Odetchnąłem.
Umyłem twarz mydłem z lawendą i rozmarynem, piłem maminy sok z baldachów kwiatów czarnego bzu, zebrałem szczyptę nasion rozwaru chyba fioletowego. Zacząłem czytać "Sen nocy letniej", ale nie skończyłem. A teraz jem gruszki w syropie - mamine, słodkie, goździkowe.
Smak i kolor jesieni.
Obudzam się ze snu letniego.
Wczoraj, tydzień temu, miesiąc... nie pamiętam kiedy. Śniło mi się, że ja, Pawełek i Klaudia ze Świnoujścia staliśmy na wielkim placu parkingowym superhipermarketów. Przed chwilą wyszliśmy z pawilonu ogrodniczego, w którego półmroku czaiły się niezliczone rzędy zupełnie pustych półek porośniętych mchem, oplecionych wybiedzonymi, sczerniałymi winoroślami, a na wszystko to z nieszczelnego dachu kapała ciurkami woda. Przy wyjściu minęliśmy moją dawną panią od niemieckiego.
- Jest tam coś ciekawego? - zagadnęła.
- Tak, dużo rzeczy, proszę sprawdzić - odparł Paweł, a ja się zezłościłem w duchu, że ją oszukał. Przecież tam pustki, wilgoć i strach.
Wsiedliśmy do nieznanego, ale naszego samochodu. Paweł za kierownicą, Klaudia z tyłu. Wjechaliśmy na najruchliwszą drogę w mieście. Mieniła się niebieskością szyb i czerwonością świateł. Przed nami majaczył szklany szczeciński drapacz chmur - niebieski, ale oświetlony silnym pomarańczem zachodzącego słońca. Ulica była tak bardzo zatłoczona. Zjechaliśmy w prawo, w boczną dziką drogę wyrytą, wyślizganą w skałach Wielkiego Kanionu. Wijącą się, krętą, a obok niej - przepaść. Spieszyliśmy się. Mijaliśmy pojazdy jadące spokojnie główną ulicą. Nasz samochód przesuwał się szybko po oszlifowanych skałach. Przed nami ostry zakręt. Głowy przeszyło nam zimne pytanie "czy..?".
Paweł skręcił. Powierzchnia była tak gładka. Samochód ześliznął się z drogi bezwładnie jak mały guzik z pochyłego blatu. Spadaliśmy w błogiej, bezkresnej ciszy w nieznaną, bezkresną przestrzeń. Wyglądaliśmy przez małe okienka. Krawędzie urwiska oddalały się na tle zaróżowionego nieba. Nie baliśmy się, bo wiedzieliśmy, że nic nie da się z tym zrobić. Ściemniało nam w oczach. Spadamy i już. I tylko zastanawialiśmy się w milczeniu, każdy w swojej otumanionej głowie, czy to już zawsze będzie tak jak teraz. Czarna pusta cisza.
Obudziłem się wtedy.
Miałem w myślach lepsze zakończenie, ale je zgubiłem.
Nic nie szkodzi, w końcu to początek...
Obudzam się ze snu letniego.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone