nie potrafie tego nie slyszeć , nie potrafię dac sobie luzu, nie potrafię wybuchnąć, nie mam żadnego oparcia, jestem zostawiona sama sobie, bo nikt nie moze tu być, nikt.
nie ma niczego dla siebie, wysłuchuję ofiarnego żalu, biednej, bez inteligencji, która umie jedynie krzyczeć i w bardzo dosadny sposób wypowiadać swoje zdanie, tylko to dla niej się liczy, życzę jej żeby zginęła , przepadła. niewyżyta, wszystko opiera się o tym, że im przeszkadzam, dlaczego tak padło. do czerwca, potem zostanę sama. nie wiem czego poszukam, co znajdę , nie wiem niczego.
przede mną długa droga i ciężka, jeszcze tak wiele czasu, jeszcze te egzaminy, matematyka będzie ciężka, całyczas to powtarzam.
nie moge na to patrzeć , nie moge tego słuchać , jestem zagłuszana, daję radę , ale sie męczę.
nie mam ostatnio niczego czego chcę , nadzieja , ona też przeszła, wyczekiwany list nie przyszedł, moze zabrakło słów, moze jestem za daleko.
cierpimy oboje. złość na życie bierze górę. będzie chwila.
jestem na nich obojętna , banda debili mnie nie interesuje, słuchawki, muzyka, to z nimi zasnę. telefon milczy, to był dziwny dzień, ostatnio wiele takich jest.
telewizor wrzeszczy coraz głosniej, my rozmawiamy coraz ciszej.
mamo chciałabym sie przytulić. czy sen będzie ukjeniem?.
jutro wychodzę, gdzieś byle gdzie z matematyką, darmowe wifi gdzieś niech mnie uratuje.
nie wytrzymam, a nie mam tu schronienia, nienawidzę tego miejsca.
nie czytam, nie ważne.
miejsce coraz bardziej ograniczane. coraz mniej własnego królestwa, ale bedę toczyć tą psychologiczną wojnę.