coś sie wypaliło i w pewnien sposób stopniało.
teraz pada deszcz, słońce zaszło, nie ma juz letniego ciepła.
jest inne ciepło, z chłodnym wiatrem i deszczem, ale jednak ciepło.
nie wiem czym to określić, choć zabrnęło juz tak daleko.
te ramiona wydają się bezpieczne, ten zachwyt, ta troska.
jestem zimna bryłą lodu, której stopienie może trwać.
mam nadzieję, chociaz boję się kolejnej porażki na tym froncie.
odeszłam od tej bitwy już dawno, a teraz trzymam się na jej obrzeżach.
nie jestem pewna czy chcę w nią wbiec, chociaż czuję się jakby ona już trwała od dawna, że przyszła sama.
nie chcę się przyznawać do uczuć, w mojej logice brakuje dla nich miejsca.
zostaly zdeptane, odrzucone, nie chciane, mieszam je.
nawet jeśli, te słowa nie mogą paść ode mnie, siedze w ciszy własnego umysłu, ale ze świadomością, że jesteś TY.