Przystojny, choć zakłamany. Uroczy, pomimo tego, że obłudny. Przyciągający jak magnes, a fałszywy dupek. Jego zawadiacki uśmiech przysłaniał nieszczere intencje. Każdy gest, słowo, czyn...już niewiadomo czy to wszystko było prawdziwe. Posiadał umiejętność uwodzenia, potrafił nieźle namieszać w głowie, a przy tym wywołać masę pozytywnych emocji.
Był w tym mistrzem. Okazywał zainteresowanie, jednak jego zamiary owiane były nutką niepewności. To sprawiało, że budziła się ekscytacja i chęć do poznawania coraz bardziej jego osoby. To cholerne ryzyko jeszcze bardziej mobilizowało do działania, dostarczało emocji.
Wydawałoby się, że to taka gra, gra która ma prowadzić do happy endu. Błąd, w udawaniu też był mistrzem... niestety. W końcu wszystko wyszło na jaw i nawet łobuzerski uśmieszek napawający szczęściem należało zlekceważyć. Słowa okazały się nieprawdziwe, uczucie chwilowe, a obiekt zainteresowania wymienił na lepszy model. Wiadomo, że się nie przyzna - on nie jest z tych uległych. Brnie w to dalej z podniesioną głową, z każdą pokolei. Czy jest z siebie dumny? Ba, na pewno. Fałszywy przystojniaczek kiedyś zdobył moje uznanie, teraz się nim brzydzę. Koniec imprezy, niech spierdala z mojego serca.