Witam.
Dobra, dobra wiem, że przez ostatni czas się tu w ogóle nie rozpisywałam ale nie miałam na to ochoty. I jakoś nie mam ochoty na rozpisywanie się teraz, no ale cóż. Od czasu do czasu mogę napisać coś wiecej. Szykujemy się do poprawkowego egzaminu czeladniczego. Głównie tylko z klasyka, ale i tak nikt się już tak w tych czasach nie czesze, no ale okej ^^.
A w ogóle co się dzieje w tym mieście to już jedna wielka parodia. Ściągają tu do klubu najgorszą zakałę jaka tylko może jeżdzić na świecie - zapewne wiecie o kim mowa, a jeżeli nie - Nicki Pedersen ;]. No proszę Was! Przecież on i Tomek się pozabijają ;/. Wrrr...
Dobra, co tu by Wam jeszcze streścić. Ogółem powiedzmy, że jest okej. Ale czasem i tak jest.. hmmm, średnio. Jakoś łapie mnie ten jesienno-zimowy dołek. Na dodatek wszystko mnie irytuje. Coraz bardziej i bardziej..
No nic. Będę się powoli stąd powoli zbierać. Czeka mnie jeszcze randka z Dżonim, później druga randka z Cobenem, ale najpierw oglądniemy 39 i pół. Ale tylko wyjątkowo bo będzie to odcinek o Gorzowskich derbach z tym myszogrodem ;D.
No nic idę.
Ahh, zapomniałabym.
Pozwolę sobię pozdrowić Paawła ;D.
który męczy się ze mną od dwóch miesięcy ;D i dziękuję,że jeszcze dajesz radę ;D
Hmm.. mi się osobiście podoba.
Marina Łuczenko - Please don't leave me here.
'Win, z blond lokami przedzielonymi z precyzją, z jaką starsze panie dzielą między siebie rachunek za lunch, i cerą koloru białej porcelany, z leciutkimi golfowymi rumieńcami na policzkach, ubrany w swój tradycyjny strój białego burżuja: spodnie khaki, koszula w kolorze tak kłującym w oczy, że dało się na nią patrzeć tylko przez dziurkę średnicy szpilki, i mokasyny włożone na bose stopy, siedział w nieosiągalnej dla mężczyzny pozycji lotosu, z nogami zaplecionymi w precel. Jego palce wskazujące i kciuki tworzyły kółka, a dłonie spoczywały na kolanach. Japiszoński zen. Zderzenie starej Europy ze starożytnym Wschodem. Przyjemny zapach grubej forsy zmieszany z ciężkim zapachem azjatyckiego kadzidła.