Do gór trzeba dorastać,
a nie obniżać góry do siebie.
Na razie ciężko dorastać, ale jakoś daję radę. Czuję się jak małe dziecko, ktore w ogóle nie wie, co ma robić. W którą stronę patrzeć? Kogo słuchać? To już się robi nużące. Milion wersji innych historii, coraz ciekawsze rzeczy o sobie samej i o innych. Uśmiechy, te prawdziwe i te sztuczne - już chyba nawet nie wiem, jak się je odróżnia. Jak dobrze, że gdzieś tam w Siemianowicach czeka na mnie ostoja świętego spokoju, czyli ukochane mordy.
Dzięki dzisiejszemu rosyjskiemu jak zwykle miałam ciśnienie na granicy i brzuch mnie bolał ze stresu, co zmęczyło mnie psychicznie. Zaś zacny wuef, jaki sobie wybrałam, czyt. siłownia, zmęczył mnie fizycznie. A jest dopiero 14:30.