photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 KWIETNIA 2014
Wczoraj umierałam. Nie mam ochoty nigdy opisywać tego, jak to czuję, bo nigdy tego w pełni nie oddam słowami. Nie da się. Nie mam ochoty, nie da się, ale chociaż spróbuję, chociaż troszkę...

Umieram. Jak umieram? Przecież żyję, oddycham, myślę, moje serce bije. Jednak ból, który czuję w środku jest tak silny i wielki, że czuję go fizycznie. Rzuca mi się na nogi, brzuch, plecy, ręce. To jest taki niepokój, dyskomfort, odrętwienie, zaliczam to aż do bólu, szczególnie w nogach, udach.
W środku czuję, jakbym się zapadała. Oddech mam ciężki i płytki. Mam ochotę wyć, rzucać się, szarpać i krzyczeć, ale jedynie leżę bez ruchu.

Zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, coś jest nie tak... Nie jem, bo nie lubię. Jem mało i to mi wystarcza. Nie odchudzam się. Nie odczuwam łaknienia, odpowiada mi to.
Jednak gdy coś zjem, odczuwam niesamowite wyrzuty sumienia. Czuję, że tyję. Widzę to oczami wyobraźni. Nie jestem chora, chore osoby nie zdają sobie z tego sprawy, że coś jest nie tak. Ale ja zdaję... Bo potrafię sobie wyobrazić wszystko - oprócz jednej jedynej rzeczy - mój umysł opanował do patologicznej perfekcji analizę i interpretację, głębsze myślenie. Dlatego zdaję sobie sprawę z rzeczy, nieosiągalnych dla innych.
To chaotyczne, jak ja.
W każdym razie widzę, że coś jest nie tak. Nie umiem tego powstrzymać.

Jestem ciągle zdezorientowana, nie wiem co się dzieje wokół mnie, to wszystko mnie nie dotyczy, chociaż powinno. Dziwię się wszystkim, ciągle chcę mi się płakać, ale nie płaczę.
Przy innych też często się zawieszam, ale wracam do rzeczywistości chociaż na kilka chwil.
Uwielbiam te chwile, kiedy się śmieję i zapominam. A za chwilę znowu.

Dużo czasu uczyłam się trzymać to co czuję dla siebie, a nie obciążać tym każdego kogo popadnie, nie zwracając uwagi na to, że kogoś to niszczy. Czasem jednak mi się nie udaje.
Przepraszam, że się wczoraj tak zdenerwowałam. Nie daj się zniszczyć, pamiętaj.