Ostatnio nie mam pojęcia co się ze mna dzieje.
Jednego dnia jestem najszczęśliwszą osoba na świecie, a drugiego mam ochotę już nigdy więcej z nikim nie rozmawiać.
Nie wiem jak mogę skomentować mój obecny stan. O ile w ogóle się da.
Nigdy w życiu nie byłam tak bardzo zawzięta i konsekwentna.
Chcę walczyć chociaż boję się że nie ma o co.
Wiem, że później wróci ból, od którego uciekam, ale mam wrażenie że jeżeli jeszcze raz nie spróbuję to stracę ostatnią szansę.
Nie mogę się poddać, no nie mogę !
Czuję się jakbym żyła tylko po to, żeby obrywac po tyłku po kolei od każdej ważnej dla mnie osoby.
W sobotę miałam ochotę zapaśc się pod ziemię. Zaczęłam żałować że tam w ogóle byłam.
Miałam chwilę refleksji i poczułam że coś mnie ominęło.
Poczułam że brakuje kogoś w moim życiu kogo odtrąciłam pół roku temu.
Miałam ochotę cofnąć czas, zapobiec mojej decyzji i zapomnieć o całym bólu jaki zadałam.
Już nie wiem jak mam postąpić. Zawalczyć czy pozwolić odejść ?
Nie ! Nie pozwolę sobie na kolejne zaprzepaszczenie szansy ! O ile moge to nazwać "szansą".
Chcę po prostu naprawić to co zepsułam.
A to, że zaczynam coś czuć, to efekt uboczny.