Poproszę 20kg świąt. Teraz.

Jadłospis:

-śniadanie ok. 10.00: obwarzanek pszenny z sezamem

-II śniadanie ok. 13.15: soczewica na ostro (soczewica czerowona, pomidory, cebula, czosnek, kumin, pieprz, sól czosnkowa, papryka ostra i słodka mielona, łyżka oliwy z oliwek)

-przekąska ok. 13.45: duża gruszka obrana

-obiad ok. 15.00: mały talerz knedli z masłem

-podwieczorek ok. 17.15: miska Cornflakes z jogurtem naturalnym (ok.125g)

-przekąska ok. 18.30: pół małego jabłka obranego

-kolacja ok. 20.15: 3 małe kromki chleba białego z serkiem twarożkowym kupnym + 7 małych kornisznków + duży kubek zielonej herbaty

Niejedzenie słodyczy bardzo boli, tymbardziej teraz, kiedy sklepowe wystawy wręcz bombardują różnorodnością tych wszystkich świątecznych, i nie tylko, smakołyków. Wszędzie Kinderki, firma Ferrero, Milki, czekoladki, cukierki, bałwankowe Nutelle, czy nawet zwykłe wafelki. Teraz nawet gdy widzę wafle ryżowe w czekoladzie mam ochotę polizać opakowanie. Eh, jedna witaminowa żelka w celu uzupełniania zapotrzebowania na witaminę C czy inne ochronne głupoty (co niekoniecznie jest prawdą, a wpływ takich specyfików na odporność ma chyba taką samą częstotliwość, co wpływ Ziemii na Neptun) nie jest czymś, co sprawia, że się uśmiecham. Dziś czwarty dzień. Jutro będzie najgorzej; od rana na uczelni, 2h przerwy, tańce, więc o 19.00 będę w domu. Tylko przetrwać jutro i będzie pięknie. 

Jak najłatwiej wyprowadzić cukroholika z równowagi? 

Zapytać, czy nie ma ochoty na pyszną, czekoladową pralinkę, ignorując to, że owy cukroholik od 4 dni w kółko powtarza, że w adwent nie je słodkości. Ironia? Nie, moja najzwyklejsza rzeczywistość. Sprzed kilku minut, ha.

Dawno nie robiłam lasagne, może sobota? 

Za zdrowo nie mogę się odżywiać, niedobór złego cholesterolu jest równie nieporządany jak i tego dobrego.

Jutro matma, chyba pora coś się pouczyć.

Do świąt pozostało 20 dni. 

A tych uczelnianych - zaledwie 9. 

DAM RADĘ ZE WSZYSTKIM.