Jest chamskim, wrednym egoistą. O, tak. Właśnie. Nie zna słowa przepraszam, ani dziękuję. Jest niekulturalny. Dba tylko o swój własny tyłek. Ale ma ambicje. Wielkie ambicje. Tylko trudno mu im sprostać. To dlatego stał się taki. Właśnie taki. Poniża innych. Publicznie. Uwielbia niezręczne sytuacje, bo tylko on wie jak z nich wybrnąć. Przy nim uważa się na słowa. Bo chamskie odzywki aż pchają się na język. Jest z siebie dumny, gdy jest lepszy od innych. I robi wszystko, by właśnie lepszym być. Nikt nie chce znać tego potwora. Ja też nie. Potwora, którego nienawidzę, a którym się stałam.
Powszechnie wiadomo, że śliwki bywają robaczywe. Równie powszechnie wiadomo także, że "gdy poleżą, to robaczywieją". Jak odbywa się zatem ów proces robaczywienia? Teza, że robaki nadpełzają i wgryzają się w owoc odpada z dwóch powodów. Na skórce nie widać śladów ingerencji z zewnątrz, a po drugie robaki musiałyby czaić się wszędzie - w każdym domu, na ulicach, w sklepach, w kościele, w metrze - wszędzie! Każda śliwka ma w sobie robaka - są przyporządkowani do siebie jak Flipp i Flapp. Duża glizda składa jaja, z których wyrasta drzewo (śliwa). Na tym drzewie wyrastają małe gliździątka otoczone śliwką na takiej samej zasadzie, jak kurczak jajkiem. Kiedy więc otworzymy rzeczony owoc i stwierdzimy, że nic się w nim nie rusza, nie oznacza to, że nic się tam nie czai (tak samo, jak rozbijając jajko nie zobaczymy kurczaka). Zjadamy zarodki małych gliździątek, które pełną dojrzałość osiągnęłyby z pewnością w naszym żołądku, gdyby nie fakt pozbawienia ich śliwek.
jaki owoc trzeba zjeść, żeby w brzuchu zalęgł się człowiek?
Robi się zimno. Nie zimno to złe słowo. Robi się chilly. Dokładnie tak jak lubiliśmy.. Granatowe niebo. Pomarańczowe światła latarni. Asfalt wygląda, jakby miał się za chwile rozpłakać. Zimne powietrze oddycha w moją twarz. Rozwiewa długie włosy dookoła niej. Przez nogawki wdziera się zimny wiatr, żeby dotknąć skóry, rozgrzanej przed chwilą pod ciepłym prysznicem. I tylko bluza. Podwinięte rękawy. I ten cholerny, mimowolny uśmiech na ustach.
Wciąż szukam konsensusu między mną a sobą. Nieco schizofrenii. Ale staram się, naprawde się staram.
Tyle, że rozpękłam się na dwie, już chyba na stałe. I jest nas dwie. I patrzymy się na siebie. Mylnie przekonane, że nie jesteśmy same.
Tomek (3-10-2009 23:39) nie pamiętam
Tomek (3-10-2009 23:40) żebym widział kogoś tak smutnego jak Ty dzisiaj
Uśmiechasz się.
To naprawdę bardzo miło.