Jestem załamana tym jak wyglądam. Moja mama mówi, że nie widać tego, że przytyłam. Ale ja to widzę, a zwłaszcza czuję. Muszę schudnąć, muszę wyglądać idealnie (nienawidzę tego słowa). Czuję straszną presję, strach, bezradność. Chciałabym się komuś wyżalić, powiedzieć, co czuję, ale nie chcę męczyć w kółko tymi samymi rzeczami moich przyjaciół. Boję się powrotu do szkoły, tych komentarzy na mój temat. Boję sie swojej przyszłości. W tym roku matura, a ja nie wiem, co dalej. Jeszcze dzisiejsza noc w pracy... Nienawidzę swojego życia, to ciągła walka z własnymi "demonami". Chce mi się płakać.
Wolę jak ludzie odchodzą martwi z mojego życia niż żywi. Wtedy przynajmniej rozumiem, dlaczego odeszli bez pożegnania...